Mayhem, Blodhemn (Gdańsk, B90 02-11-2014)

Ledwo zdążył opaść w klubie B90 kurz po koncercie Behemoth, a jego deski opanowali kolejni kontrowersyjni black metalowcy. Norweskie Mayhem rozpoczęło w Gdańsku drugą część europejskiej trasy z okazji 30. lecia istnienia zespołu. W ubiegłych latach koncerty grupy w Polsce spotykały się z protestami skrajnych środowisk katolickich, jeden z występów został nawet odwołany, ale tym razem wydarzenie przeszło w zasadzie bez echa.

Zespół ma kontrowersyjną przeszłość, o której można by długo pisać, ale obecnie w głównej mierze stawia na muzykę. Scena w klubie B90 nie była wystrojona jak dziewiąty krąg piekła – wystarczyła płachta z logiem zespołu, bardzo dobra gra świateł i imponujący zestaw perkusyjny. Sami muzycy, nie licząc wokalisty, którym od kilku lat ponownie jest Węgier Attila Csihar, nie używają charakterystycznego dla black metalu makijażu, nie ubierają też specjalnych strojów. W zasadzie cała dramaturgia koncertu Mayhem skupiała swoją uwagę na wyglądającym jak mroczny kapłan Attili, który paradował z czaszką i statywem do mikrofonu z piszczelami. Momentami odciążał go pełen młodzieńczej energii basista Necrobutcher, współzałożyciel Mayhem. Nie należy też zapomnieć o perkusiście Hellhammerze, który z mistrzowską precyzją szalał za swoim ogromnym zestawem. Gitarzyści za to są świeżym „narybkiem” w kapeli i nie zwracają na siebie niczym szczególnym uwagi.

Jako, że koncert był częścią urodzinowej trasy, setlista opierała się na sentymentalnej podróży w przeszłość. Z nowych płyt Mayhem zagrali tylko pojedyncze utwory, skupiając się przede wszystkim na EP-ce „Deathcrush” i kultowym pierwszym albumie „De Mysteriis Dom Sathanas”. Fani z pewnością byli zadowoleni takim doborem repertuaru, bo usłyszeli najważniejsze utwory Norwegów z ich najbardziej znanego okresu. Nie oznacza to, że Mayhem nie ma już nic ciekawego do powiedzenia i odcina wyłącznie kupony od swojej przeszłości. Nowsze płyty są dowodem, że ciągle podnoszą sobie poprzeczkę i szukają nowych, twórczych rozwiązań.

Mayhem zagrali trwający półtorej godziny koncert godny swojej nazwy i legendy. Są w bardzo dobrej formie i czuć, że nie grają z obowiązku, tylko wkładają w to sporo energii. Z kronikarskiego obowiązku wspomnę jeszcze, że koncert otworzyła norweska grupa black metalowa Blodhemn, która miała bardzo dobrego wokalistę, ale poza tym niczym szczególnym mnie nie porwali. Ot, kolejny skandynawski zespół jakich mamy tysiące.

mayhem b90