Mgła, Lvcifyre, Bestial Raids (Gdynia, Ucho 30-04-2017)

Istniejąca od dwunastu lat krakowska Mgła dorobiła się trzech albumów i trzech epek. Ich mizantropijny black metal spopularyzował się przez ostatnie lata, nie tylko w naszym kraju. Gdyński koncert był trzecim z kolei na trasie obejmującej sześć polskich miast. Jako support wspomagało ich angielskie Lvcifyre oraz kieleckie Bestial Raids.

Pod klubem pojawiłem się przed dziewiętnastą, a już zebrała się pokaźna grupa osób. Szybka odprawa u Mintaja, obadanie merchu Leszka, parę łyków piwka i planowo o 19:30 na scenę wyszedł pierwszy skład.

Bestial Raids

Bestial Raids to deathmetalowe trio siejące zniszczenie od kilkunastu lat. Wyszli w czerwonym świetle i zapodali konkretną ponad półgodzinną anihilację. Mięsiste, ciężkie brzmienie zespołu wbijało się w mózg. Grali praktycznie bez przerw między utworami. Atakowali jeden po drugim bez możliwości złapania oddechu. Jestem ciekawy jak się czuli na scenie gitarzysta i perkusista, którzy przez cały występ mieli założone maski gazowe. Wokalista wyrzucał z siebie teksty utworów, a nałożony efekt pogłosu na wokal dodawał mrocznego zatęchłego klimatu. Jak dla mnie był to koncert wieczoru. Taka muza trafia bezpośrednio, jest szczera i bezkompromisowa. Podczas ich występu pod sceną wrzało jak w kotle, już wtedy klub był praktycznie pełen, a to miał być dopiero początek.

Angielski Lvcifyre, który był drugim supportem tego wieczoru to stosunkowo młoda kapela z dwoma albumami studyjnymi na koncie. Muzyka jaką prezentują to blackowy death metal. Przedstawiało się to trochę inaczej niż panowie z Bestial Raids. Więcej tu było atmosfery mroku, aczkolwiek przeważały szybkie tempa. Trochę niewyraźnie może byli nagłośnieni, w ich utworach było dużo zagrywek, melodii itd., co wymaga dobrego selektywnego nagłośnienia. Dlatego być może dla mnie odbiór muzyki Lvcifyre byli trudniejszy niż Bestiali, gdyż tamci grali ewidentnie prostszą odmianę metalu. Trzeba by zgłębić płyty tych metalurgów, na pewno warto. Zapomniałbym dodać, iż na początku i pod koniec koncertu Lvcifyre w utworach wokalnie wspomógł ich gardłowy naszego rodzimego Cultes Des Ghoules.

Lvcyfire

Mówi się, że black metal jest najbardziej bezkompromisową, mroczną i podziemną odmianą metalowej sztuki. Chociaż znamy przykłady wielu zespołów, które wyszły z ciemnych piwnic na największe światowe festiwale. Niestety większość tych kapel zgubiła po drodze swoją twarz. Jak zobaczyłem jaka frekwencja była na niedzielnym koncercie Mgły i jacy ludzie na ten występ się wybrali to pomyślałem, czy ta kapela jest jeszcze podziemnym surowym bandem czy już może mainstreamowym produktem dla mas. Muzyka jaką wykonują do dnia dzisiejszego całe szczęście broni się wciąż dzielnie. To, co zaprezentowali tego wieczoru to był prawdziwy rytuał nihilizmu i czerni. Zakapturzone, zasłonięte twarze, świetne brzmienie, niesamowity klimat i nośność tej muzy. Jednak moim zdaniem ta stylistyka nie potrzebuje wyłonień na żywo. Może lepiej słucha się jej w domowym zaciszu? Jeśli chodzi o performance na scenie, to tak naprawdę nic się nie dzieje, jest tylko muzyka, która wypełnia głowę i wprowadza słuchacza w specyficzny stan. Ktoś powiedział, że reakcje pod sceną były podobnie jak na koncertach Behemoth. Czyżby Mgła stawała się przez swoją popularność takim samym zjawiskiem? Czas pokaże. Oby muzyka obroniła się sama.

To był bardzo dobrze zorganizowany i generalnie dobrze brzmiący koncert. Oby w Uchu takich więcej, bo z tym nagłośnieniem to już różnie w tym miejscu bywało. Ja wracam do słuchania zakupionych na koncercie płyt Mgły. Do zobaczenia na kolejnych metalowych sztukach.

Mgła