Wydział Remtontowy zdążył już przyzwyczaić odwiedzających do koncertów w klimacie szeroko pojętego rocka czy metalu, ale tym razem przybrał wyjątkowo intensywny odcień czerni. Koncert można podsumować krótko – jako koncert zakapturzonych postaci, jakby wszyscy umówili się na jeden dress code. Tego wieczora, za sprawą Thaw, Morda’A’Stigmata i Morowe, królował black metal. Wszystkie zespoły dowiodły, że ta muzyka jest jak smoła – gęsta, lepka, ciągnąca się, a do tego, kto choć raz się z nią zetknie, przyczepi się na bardzo długo.
Pierwsi wystąpili Thaw, którzy dali się już Trójmiastu poznać jesienią, podczas supportowania koncertu Behemoth. Tak jak i wtedy, tak teraz nie zawiedli publiczności. Ich metal ciągnie się, wyje i tworzy niepokojący nastrój – czego chcieć więcej? Ponure eksperymentalne brzmienie i mocne wokale w połączeniu z kłębami dymu i czerwonym oświetleniem stworzył prawdziwie piekielny klimat. Warto tu zwrócić uwagę na „ciężką” linię basu i klawiszy, która przyprawiała wręcz o ciarki.
Mord’A’Stigmata (promujący najnowszą płytę,”Ansia”), którzy zagrali chwilę po nich, podnieśli poprzeczkę jeszcze wyżej. Ich brzmienie, które określają jako muzyka rytualna, rzeczywiście wytwarza taki klimat. Duża zasługa w tym świetnego bębniarza. Potężne brzmienie perkusji zahipnotyzowało zebranych od początku do końca setu. Plemienne niemal bębny, wprowadzały w coś na kształt muzycznego transu. W połączeniu z psychodelicznymi wizualizacjami i porządnym rykiem wokalisty wywołało spore uznanie publiczności.
Nie będzie zaskakującym fakt, że najbardziej oczekiwanym zespołem był Morowe. I trzeba przyznać, że są w formie. W stwierdzeniu Nihila, że swoją muzykę wykopali spod ziemi, nie ma cienia przesady. Wyłaniające się z mroku zamaskowane postacie, dobry growl, trzy psychodeliczne wokale stworzyły taki klimat, że rzeczywiście można było się spodziewać, że zacznie pachnieć siarką. Morowe zaprezentowali to, co w nich najlepsze – ponure, ciężkie psychodeliczne riffy i ryk z trzewi. Z największym entuzjazmem spotkał się tytułowy utwór z ich debiutanckiej płyty – „Piekło, Labirynty, Diabły”, który wywołał duże poruszenie pod sceną i wtórowanie publiki zespołowi. Próbka nowej płyty, „S”, na żywo, pokazała, że Morowe trzymają wysoki poziom. Jeden z pochodzących z niej utworów – „Trzecia dłoń” wywołał wśród publiki duży entuzjazm. I podsumować można chyba tylko w ten sposób, że Morowe to bardzo dobry black metal w najczystszej formie.
To, do czego można by było się przyczepić, to długość koncertów, które był dla fanów za krótkie. W rzeczywistości, wszystkie zespoły pozostawiły po sobie niedosyt, ale i przyjemny posmak po dobrym występie.