Wrath of Gods II (Gdańsk, Metro 26-09-2014)

W gdańskim klubie Metro odbyła się druga edycja Wrath Of Gods. Tym razem zagrało pięć zespołów prezentujących różne oblicza metalu. Piątkowy wieczór mogę śmiało uznać jako udany.

Sinsinate

Na pierwszą linię frontu rzucono thrashową maszynę Sinsinate, która nigdy nie zawodzi. Niestety niewdzięczna rola rozgrzewacza i jeszcze niepełny klub mogły robić swoje. Chłopaki się jednak nie poddawali i przylutowali tym co mają najlepszego. Nowy basista wypada dobrze. Gościnnie na jeden utwór (zdaje się “Ignition”) dołączył do nich Maniek, który niedawno opuścił szeregi kapeli. Około 30-minutowy set wypadł godnie. Czekam jednak też na nowe numery!

Tehace

Nigdy dotąd nie miałem okazji zobaczyć na żywo tej kapeli. Dawno temu, za sprawą kilku numerów z “Zipped Noise from Hell” Tehace przykuli moją uwagę. Wiedziałem, że niedawno wydali nową płytę “Yearning for the Slime”. Ich szlamowy, techniczny death metal robi w warunkach koncertowych niezłe wrażenie – szczególnie w tych momentach najbardziej intensywnych. Słychać dużo wpływów amerykańskiej szkoły technicznego łojenia, jednak gdzieś w tle klaruje się ich indywidualne podejście do tej materii. Publika przyjęła ich godnie. Ja posłuchałbym chętnie jeszcze więcej takiego łomotu.

Medebor

Ostatnio dużo słuchałem death/doomowych płyt z lat 90-tych. Tym większą ochotę miałem na to, aby sprawdzić weteranów z Medebor, bo też okazji wcześniej nie miałem. Lokalna publika nie zawiodła. Panowie zaprezentowali klimatyczny, doomowy set w stylu starej szkoły – Paradise Lost, Tiamat itp. To był także przedostatni koncert Arka, długoletniego perkusisty Medebor. Kilka motywów ich grania naprawdę dawało radę koncertowo. Niestety, brakowało mi jednak jakiejś kropki nad i, jakiegoś wyróżniającego się elementu, który sprawiłby, że koncert uznałbym za bardzo dobry. Dobrze się tego słuchało, ale ochoty na bis już nie miałem.

Hyperial

Widząc klawisze w metalowej kapeli, z reguły mam same najgorsze przeczucia. Jak dobrze, że pozory jednak często mylą. Hyperial gra death metal (z wpływami innych gatunków) w dość nowoczesnej formie, trochę technicznej. Klawisze w żaden sposób nie odbierają im mocy, nie słodzą, nic z tych rzeczy. Wręcz przeciwnie – klawiszy jest tyle ile powinno być i doskonale wzmacniają przekaz. Hyperial mocno przypadli do gustu wielu maniakom. To brutalne granie, które ma wiele wpadających w ucho motywów. Perkusista zdaje się mieć cztery ręce – gra bardzo gęsto i z feelingiem. Czysto subiektywnie set wieczoru.

Eternal Deformity

Eternal Deformity zaczynali swój występ w okolicach północy. Po męczącym dniu w robocie musiałem trochę powalczyć z samym sobą, aby zobaczyć ich występ. Niestety odpuściłem po kilku numerach. Nie wiem zatem na ile będę teraz mógł napisać coś na temat ich setu… Muzycznie moje skojarzenia wędrują w stronę skandynawskich kapel pokroju Enslaved. Tym bardziej, że Eternal Deformity łączą growl, czysty wokal, klawisze. To mocno progresywna muzyka, która na pewno może się podobać, ale jednocześnie wymaga koncentracji i zaangażowania słuchacza. Klawiszowiec zdawał się być opętany przez demony hehe. Zagrali nieźle. Chętnie sprawdziłbym ich przy kolejnej okazji, w nieco lepszych okolicznościach.

Post użytkownika Eyes Of The North.