Podczas koncertu grupy Hateseed w gdańskim Domu Zarazy, który odbył się 27 października, porozmawiałem z chłopakami o poważnej zmianie personalnej, jaka miała ostatnio miejsce w ich szeregach, o planach na przyszłość oraz o najnowszym albumie grupy… Kamelot. Na moje pytania odpowiadają: Łukasz Szostak, Bartek Kołodziejczyk, Jacek Serwatko oraz Michał Marcinkowski.
Lupus: Zmieniliście gitarzystę, zamiast Kamila Janulewicza gra teraz z Wami Michał. Powiedzcie jak Wam się gra w nowym składzie?
Łukasz Szostak: Tak, to prawda. Michał Marcinkowski zastąpił Kamila. Na pewno osoby, które interesują się naszą lokalną sceną znają go z zespołu Shadowsight. Muszę powiedzieć, że przyjście Michała do Hateseed wprowadziło dużo świeżej krwi i nowych możliwości. Michał w Shadowsight oprócz gitary zajmował się, czy też raczej zajmuje, wokalem, więc i u nas ma spore pole do popisu. Nasze aranżacje koncertowe zyskały nowy wydźwięk. Kto słyszał nasz album, na pewno zauważył, że jest tam dużo różnych wokali, nakładek, chórów, zaśpiewów i harmonii. Dzięki temu, że Michał jest teraz z nami w zespole to brzmimy na koncertach pełniej i bliżej tego, co znalazło się na płycie. Do tego jest również gitarzystą solowym, więc partie gitar prowadzących na pewno zyskały na różnorodności…
Jacek Serwatko: Zdecydowanie otwierają się przed nami nowe możliwości.
ŁS: Oczywiście, Kamil też był zajebistym gitarzystą, ale on koncentrował się zawsze bardziej na grze rytmicznej.
JS: W takich utworach jak na przykład nowy „Call Of Freedom”, czy „In the Temple Of New God” Łukasz i Michał dzielą się solówkami po równo…
L: Trochę jak w starej szkole power metalu…
JS: Tak, dokładnie. Jest to na pewno duże urozmaicenie.
ŁS: Dla mnie to natomiast duża ulga, bo nie muszę się przez cały czas koncentrować na tych wszystkich pokręconych partiach.
L: Opowiedzcie o nowych utworach. W jaki sposób powstały, czy różnią się znacząco od tych z „Hates Comes Crawling” i co z nimi będzie dalej?
ŁS: Dzisiaj zagraliśmy dwa nowe kawałki, które nie znalazły się na naszym debiucie. Były to „Call Of Freedom” i „In the Temple Of New God”. Mają one zupełnie różną historię. Ten pierwszy powstał bardzo dawno temu, same riffy, które go tworzą powstały…
Bartek Kołodziejczyk: W 2003 albo 2004 roku… jeszcze za czasów kiedy z Łukaszem szukaliśmy reszty składu.
ŁS: Dokładnie. Powstała do niego jednak nowa aranżacja, ponieważ już trochę lepiej wiemy jak to się robi, napisałem też do niego zupełnie nowy refren. Czy brzmi on jak kawałki z naszego debiutu? Kiedy ktoś się mnie o to pyta, odpowiadam, że nie wiem. [śmiech]
JS: Na pewno jest to coś nowego i świeżego…
BK: Sądzę, że to coś zupełnie innego. Druga płyta będzie pod wieloma względami inna niż pierwsza.
ŁS: Nadal będzie to jednak bardzo zbliżone granie, choć pod pewnymi względami posunięte o krok dalej, więc nie sądzę żeby komuś komu daj Bóg podobała się nasza pierwsza płyta, nagle zaczął kręcić nosem. Na pewno będzie szybko, melodyjnie i miejscami ciężko zagrane. A „In the Temple Of New God” powstał…
BK: Błyskawicznie… [śmiech]
ŁS: Tak, powstał błyskawicznie w moim domowym studio. Pomysły na aranżację się dosłownie sypały. Bartek ułożył fajny mostek, Jacek wymyślił swoje bity, Michał zagrał solówkę i wszystko nabrało rumieńców, odpowiednich kształtów. I ten utwór jest trochę inny, od tego co graliśmy wcześniej, powiedziałbym, że trochę bardziej lotny, z jeszcze większym naciskiem na melodię, a jednocześnie bardzo przejmujący. Podejrzewam, że to on właśnie będzie promował naszą kolejną płytę, którą zamierzamy zacząć nagrywać już w przyszłym roku.
L: W przyszłym roku, no dobra. A co możecie o niej jeszcze powiedzieć. Jak wiadomo druga płyta musi pociągnąć pierwszą, udźwignąć jej ciężar i pokazać coś więcej…
BK: Będzie dłuższa…
JS: Zdecydowanie, będzie dłuższa. Już w tym momencie mamy bardzo dużo pomysłów, zarówno jakiś starych rzeczy jak i nowych, jest tego naprawdę masa…
BK: W przygotowaniu mamy obecnie pięć nowych numerów…
ŁS: Właściwie są one już gotowe, tak naprawdę doszlifowujemy je, dopieszczamy szczegóły aranżacji, powstają powoli teksty, ale większość riffów i linii melodycznych jest do nich gotowa. Co jeszcze? Będzie kilka niespodzianek. Na pewno ballada, ale nie taka jak na pierwszej płycie, a bardziej klasyczna, power metalowa. To jak na razie najbardziej osobisty z moich kawałków. Ale bez obaw, nie będzie to żadna pościelówa o nieszczęśliwej miłości. Ponadto nasz nowy album będzie bardziej zróżnicowany pod względem tempa, znajdzie się też na nim więcej solówek. Powinien ukazać się jakieś półtora roku, dwa lata od czasu kiedy nagraliśmy „Hate Comes Crawling”. W tym czasie na pewno rozwinęliśmy się muzycznie i warsztatowo, będzie to więc zapewne słyszalne.
L: Super. W takim razie chciałbym zapytać, co możecie powiedzieć w kwestii Michała, jeśli chodzi o prawdopodobne części wokalne w jego wykonaniu na nadchodzącej drugiej płycie?
ŁS: Ooo… o tym jeszcze nie rozmawialiśmy… [śmiech]
BK: W planach jest założenie, że wszyscy weźmiemy się za wokal.
JS: Ale to na żywo bardziej… a jak to wyjdzie w studio, to nie wiem.
BK: A w studio wyjdzie w praniu, bardzo możliwe, że podzielimy się tymi chórkami.
ŁS: Może tak, a może nie. Zobaczymy. Dzięki, że poruszyłeś ten temat, bo musimy to omówić. [grupowy wybuch śmiechu]
L: Dobra, zatem na pewno druga płyta. A jeśli, to kiedy powinna się pojawić i co po niej?
ŁS: Chcemy zacząć nagrywać wiosną 2013. Jak szybko to pójdzie, będzie w znacznej mierze, niestety, zależało od funduszy, ale sądzę, że do końca 2013 roku wypadałoby zamknąć całą sprawę i zaproponować naszym słuchaczom świeżutki krążek w ładnym opakowaniu. Zanim jednak do tego dojdzie, prawdopodobnie pojawi się niespodzianka w postaci utworu „In the Temple Of New God”, prawdopodobnie jako singiel. Myślimy też o teledysku i on na pewno pojawi się zanim ukaże się cała płyta. Tak więc, końcówka 2013 to termin optymalny, ale też dość ambitny. Myślę jednak, że jest jak najbardziej do osiągnięcia.
L: A później zapewne trasa?
ŁS: [śmiech] Tak, zawsze jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje, ale z drugiej strony ciężko jest się skoncentrować jednocześnie na graniu, tworzeniu muzyki i sprawach organizacyjnych, więc przy okazji, prośba do osób, które będą czytały ten wywiad: jeśli byłby ktoś zainteresowany współpracą z nami przy organizacji koncertów czy szeroko pojętym managementem, to prosimy o kontakt. Jeśli jednak nikt odpowiedni się nie znajdzie, to na pewno sami coś zadziałamy w tej kwestii, tak aby każdy miał szansę zobaczyć nasz występ na żywo.
L: Jakie marzenia macie odnośnie koncertów, scen, artystów z którymi byście chcieli wystąpić?
BK: Rock In Rio [kolektywny wybuch śmiechu]
JS: Basen Narodowy… [kolejny wybuch śmiechu]
Michał Marcinkowski: Dla mnie marzeniem byłoby zagrać na Masters Of Rock…
BK: A ja bym chciał zagrać na Woodstocku…
JS: Myślę, że na pewno Wacken, na który bardzo często jeżdżę, który zawsze jest znakomicie zorganizowany…
ŁS: Coraz więcej zaczyna się działać w Gdańsku pod kątem koncertów znanych zespołów zza granicy i na pewno fajnie byłoby z kimś takim zagrać, ale przede wszystkim stawiamy na nasze ”własne” koncerty i mamy zamiar dawać ich więcej niż dotychczas, także poza Trójmiastem. A jeśli chodzi o marzenia, to dokładnie tak jak powiedzieli chłopaki, duże festiwale…
MM: Marzenia to się zawsze zaczynają stopniowo od rzeczy małych i następnie rosną. Ja pamiętam, że dla mnie, jeszcze do niedawna marzeniem było grać razem z Hateseed, a teraz siedzę tutaj i udzielam razem z chłopakami wywiadu, więc… jakoś leci to do przodu, w marzenia trzeba wierzyć…
JS: Marzenia się spełniają…
L: W pełni się z tym zgadzam. A jakie zespoły? Wymieńcie chociaż kilka… może, któryś z legendarnych, a dla Was także ważnych?
BK: Iron Maiden… [grupowy wybuch śmiechu]
JS: Myślę, że nie pogardzilibyśmy możliwością zagrania koncertu z Kamelot. Ostatnio bardzo się wkręciłem w ten zespół…
L: Właśnie wydali nową płytę „Silverthorn” z nowym wokalistą… [Tommym Karevik – przyp. red.]
JS:… tak, dokładnie, właśnie wydali nową płytę, ale jeszcze nie miałem okazji by się z całością zapoznać, aczkolwiek singiel [„Sacrimony” – przyp. red.] rozwalił mnie totalnie.
L: Nowy wokalista daje radę…
JS: Na maksa… jest nawet lepszy niż Roy Khan… [śmiech]
BK: Sądząc po singlu, naturalnie.
L: Według mnie to chyba nawet lepszy od obydwu razem wziętych… [przed Roy Khanem był nim Mark Vanderbilt; z Kamelot, nagrał dwie płyty – przyp. red. ]
ŁS Naprawdę? Karevik lepszy od Roya Khana?
JS: Khan troszeczkę nie wyrabiał… oj tam, nieważne [śmiech]
ŁS: Jednak ten cały styl, z którego znany jest Kamelot wypracował Roy Khan…
JS: Tak, zdecydowanie. Tak więc, naprawdę bym chciał zagrać przed Kamelot, przed Blind Guardianem, przed Iron Maiden też oczywiście. A Metallica ma to do siebie, że lubi zapraszać jako support zespoły z naprawdę różnych gatunków…
ŁS: Także z undergroundu muzycznego…
JS: Tak jak miało to miejsce z zespołami The Sword z USA, Hybria z Brazylii, o właśnie! Z Hybrią bym chciał też zagrać [śmiech]. Ale wiadomo, Metallica to nadal jest klasyk i ktoś kto mówi, że Metallica jest słaba to ściemnia [śmiech].
ŁS: Ja się pod tym podpisuję, Jacek dobrze to określił.
L: Czego Wam życzyć?
MM: Na pewno wytrwałości…
ŁS: Wytrwałości to akurat mamy dużo…
BK: Spięcia pośladów… [śmiech]
JS: A tak na serio, to żeby wszystko poszło do przodu, tak jak sobie marzymy…
BK: Wyjść poza Trójmiasto i okolice…
JS: Dokładnie. A później oczywiście poza kraj [klaśnięcie w dłonie].
ŁS: Mi najbardziej by zależało żeby ludzie wciąż tak licznie przychodzili na koncerty…
BK: Tak, ludzie na koncertach to jest szał.
L: I tego właśnie Wam życzę. A jak według Was dopisała dzisiejsza publiczność?
MM: Ja słabo widziałem, tylko dwa pierwsze rzędy, bo światło dawało nam po oczach, ale z tego co widziałem pod sceną…
JS: Nawet jakaś dziewczyna zemdlała…
ŁS: Na pewno nie przez Ciebie…
MM: To przez moją solówkę w „Temple”, przesadziłem trochę…
BK: O jeden dźwięk za daleko.
MM: Tak, dokładnie tak…
L: Jak widać muzyka łagodzi obyczaje…
[śmiech]
ŁS: A tak serio, było sympatycznie. Cieszy nas, że coraz więcej osób kojarzy nasze kawałki, kojarzy słowa i śpiewa z nami.
BK: Ja jestem zadowolony samym lokalem, bo nie spodziewałem się, że ta sala koncertowa będzie taka fajna i z całkiem pokaźnym miejscem do zabawy dla publiczności.
L: Dobra, z mojej strony to już wszystko. Dzięki serdeczne za wywiad. Chcecie coś dodać od siebie?
ŁS: Również dziękujemy i pozdrawiamy czytelników tego wywiadu. Do zobaczenia na najbliższych koncertach – 9 listopada w Pruszczu Gdańskim w Cytawie z Soundstorm i Inner Strife oraz 17 listopada w gdańskim Hi-Fi z Pathology. Zapraszamy!