Pod koniec stycznia w gdyńskim Bukszprycie odbył się koncert warszawskiego zespołu Thesis, wspieranego przez trójmiejskie Psychollywood i G.A.R.S (relacja TUTAJ). Przy okazji porozmawialiśmy z gitarzystą stołecznej grupy, Jerzym Rajkow-Krzywickim. Muzyk opowiedział nam o debiutanckiej płycie „Channel 1”, ale i powstającym właśnie drugim krążku, który swoją premierę będzie mieć najprawdopodobniej jesienią. Nie zabrakło także pytań o trasę koncertową, kondycję rynku muzycznego czy udział grupy na składance „Minimax 5” sygnowanej przez Piotra Kaczkowskiego.
Krzysztof „Lupus” Śmiglak: Gdynia to przedostatni przystanek na waszej trasie koncertowej. Czy jesteście bardzo zmęczeni czy raczej pełni zapału przed ostatnim, finałowym koncertem?
Jerzy Rajkow-Krzywicki: Zarazem jesteśmy bardzo zmęczeni i też pełni zapału. Wynika to z formuły, według której gramy koncerty: gramy w piątek, sobotę i niedzielę, a później resztę tygodnia poświęcamy na normalną zarobkową pracę. Jest to meczące, ale z drugiej strony bardzo nam na tym zależy żeby każdy koncert wypadał jak najlepiej – po to założyliśmy zespół, żeby grać dla ludzi. Tak więc z jednej strony jesteśmy trochę zmęczeni, ale z drugiej strony jesteśmy bardzo pozytywnie naładowani energią.
Wasz debiutancki album „Channel 1” miał swoją premierę w 2009 roku. Na koncercie zagraliście dwa nowe numery. Trwają prace nad drugą płytą?
JRK: Trwają prace, są już nawet dość zaawansowane. W tej chwili ślady bębnów na nową płytę mamy już zarejestrowane. Nagrywamy w naszym własnym studiu, wiec nie odczuwamy presji czasowej, jaką mieliśmy w 2007 roku kiedy nagrywaliśmy „Channel 1”. Tym razem bardziej na luzie do tego podchodzimy. Nowy materiał prawdopodobnie będzie trwał jakieś 72-73 minuty, będą bardzo długie utwory. Będzie ich 8 albo 9, nie jesteśmy do końca zdecydowani. Dużo też okaże się podczas miksu płyty, czy się zmieścimy na jednym krążku na przykład.
Jutro po koncercie wracamy do Warszawy i od przyszłego weekendu dalej nagrywamy. Będą rejestrowane gitary, później bas i cała reszta. Bardzo byśmy chcieli, żeby płyta ujrzała światło dzienne na jesieni 2012. Plany są takie, żeby najpierw to zarejestrować, a później porozmawiać z rożnymi firmami, które byłyby zainteresowane wydaniem tego materiału, albo samym wsparciem promocyjnym.
Tak naprawdę do końca nie jesteśmy zdecydowani czy chcemy wchodzić w układy z jakąś wytwórnią. Będziemy się jeszcze zastanawiać. Pierwszą płytę tak naprawdę wydaliśmy sami. Zdecydowaliśmy się na umieszczenie podstawowej wersji „Channel 1” w internecie za darmo do ściągnięcia. Oprócz tego istnieje wersja digipak, która jest sprzedawana przez Allegro, naszą stronę internetową oraz na koncertach i jest ona rozszerzona o 5 akustycznych kawałków koncertowych. Płyta MP3 za darmo to był bardzo dobry ruch dla debiutującego zespołu, bo byliśmy w stanie dotrzeć do takiej ilości ludzi, do jakiej w życiu byśmy nie dotarli gdybyśmy zaczęli sprzedawać nasza płytę nawet za 15-20 zł, co i tak jest niską ceną jak za płytę CD. W tej chwili wygląda to tak, że nie licząc blogów, które podlinkowały materiał, z samej naszej strony ściągnęło się ok 4 tyś. kopii. Jakby to przeliczyć na sprzedaż płyt CD, to byłby bardzo dobry wynik. Podejrzewam, że nigdy byśmy go nie osiągnęli tradycyjną dystrybucją. Natomiast to, czego nam brakuje w tej chwili, to wsparcie promocyjne i management, więc będziemy się starali przy okazji drugiej płyty nawiązać tego typu relacje z jakąś firmą. W tej chwili sami się tym zajmujemy, a że jesteśmy ludźmi pracującymi normalnie na etat i jadąc na koncerty bierzemy sobie wolne w pracy, to trochę komplikuje nam życie. Musimy sobie wszystko sami załatwiać, pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie zrobić i dopilnować, ponieważ zwyczajnie brakuje na to czasu.
Wiemy już, że drugi album będzie dłuższy niż pierwszy, a czy będzie on jakimś konceptem, co jest ostatnio dość modne?
JRK: Będzie konceptem, ale nie będzie w tym stylu jakie są ostatnio modne – że pierwszy kawałek rozpoczyna opowieść, a ostatni kończy. Bardziej będzie konceptem tematycznym, łączącym w jedną całość teksty i atmosferę utworów. Łukasz pisze teksty i powiem szczerze, że wolałbym żeby to on o tym opowiadał. To są dosyć osobiste rzeczy. Natomiast z grubsza rzecz biorąc, teksty na nowej płycie będą kręciły się w okolicy tematu zniewolenia człowieka przez różne sytuacje, na różnych płaszczyznach – używki, kariera, drugi człowiek, itd. Z tego co sobie przypominam, jeszcze dochodzi wątek „near death experience”. Jest główny bohater, który będzie przeżywał stan bliski śmierci, który wyzwoli w nim pewne wizje. Będzie to bardziej koncept tematyczny niż chronologiczna opowieść.
Jaka będzie nowa płyta? Cięższa, mroczniejsza, czy może bardziej łagodna, w stylu akustycznych wersji piosenek?
JRK: Jeśli chodzi o rzeczy akustyczne, które robimy, wynikło to przypadkiem. Za pierwszym razem gdy zagraliśmy koncert akustyczny, akurat nie mieliśmy bębniarza. Jedynym patentem żeby zagrać ten koncert było zagranie go akustycznie. Wystąpiliśmy bez bębniarza, graliśmy tylko na akustycznych gitarach. 5 kawałków z tego właśnie koncertu w Proximie znalazło się na fizycznym wydaniu „Channel 1”.
Utwory elektryczne i grane ciężko to jedna ścieżka naszej twórczości, a akustyczne, które często bardzo odbiegają aranżacyjnie od tych pierwotnych wersji, to druga ścieżka którą podążamy. Zdaliśmy sobie sprawę, że są miejsca, które są klimatyczne i za małe żeby wystąpić tam z pełnym setem elektrycznym. To że nagrywamy wersje akustyczne kawałków nie oznacza, że staramy się być zespołem lżejszym. To dwie różne ścieżki. Prawdopodobnie do niektórych nowych kawałków też dopiszemy kiedyś ich wersje akustyczne.
Trochę jak Riverside…
JRK: Trochę tak. Natomiast nowy album na pewno będzie cięższy. Na pierwszej płycie graliśmy na normalnych sześciostrunowych gitarach w stroju obniżonym o ton. Nowa płyta jest nagrywana na jednej ośmiostrunówce barytonowej, ja też gram teraz na gitarze barytonowej, ale sześciostrunowej. Strój mamy obecnie obniżony o cztery tony. Jesteśmy o kwintę ciężsi niż byliśmy na „Channel 1”. Natomiast oprócz ciężaru wynikającego z samego stroju, będzie to bardziej mroczny, gęsty album, ale też jednocześnie będzie więcej melodii. To co teraz nagramy będzie dobrą definicją tego czym jest Thesis. „Channel 1” było taką próbką przed tym, co chcieliśmy docelowo grać. Pewne rzeczy wyszły tam lepiej, inne gorzej; może nie będę mówił, które dokładnie, ale mamy tego świadomość, że to co teraz nagrywamy jest tym co zawsze chcieliśmy zrobić.
Określacie się jako psychedelic progressive post rock. Lubicie takie szufladkowanie, czy kryje się za tym jakaś filozofia czy może bardziej jakaś przekora?
JRK: To jest raczej przekora. Na samym początku przy wywiadach z nami padało pytanie o to co takiego gra Thesis? W dzisiejszych czasach media lubią mieć etykietkę do przyklejenia. To pytanie się pojawiało zawsze. W związku z tym wymyśliliśmy sobie etykietę – psychodeliczny, progresywny post rock. Jest to bliskie prawdy. W naszej muzyce jest trochę psychodelii, na nowym albumie będzie jej znacznie więcej niż do tej pory. Moim zdaniem jest też dużo post rocka, chociaż niektórzy ludzie twierdzą, że wcale nie. Jest też trochę progresu, czy nawet alternatywy. W tej muzyce jest tyle rzeczy, że ta etykietka najlepiej się zbliża do słownego opisania tego co gramy. Zawsze mówię ludziom jednak żeby posłuchali i samemu się przekonali.
W trakcie koncertu powiedzieliście, że nie lubicie „Like a Child”, bo było w radiu. Redaktor Piotr Kaczkowski z Polskiego Radia umieścił ten utwór na kompilacji Minimax 5. Jaki wpływ ma takie wyróżnienie na twórczość młodego, ambitnego zespołu jakim jesteście. Jest to pomocne w promocji?
JRK: To był żart z tym, że nie lubimy tego kawałka. Udział w kompilacji Minimax jest wyróżnieniem i chyba jest to pomocne, bo pamiętasz ten fakt. Myślę, że ludzie też to kojarzą. Zależy też czy chodzi o typowy marketing, czy o to jak czujemy się z faktem, że Piotr Kaczkowski nas wybrał?
Chodzi mi o to, że pojawiliście się na kompilacji, zostaliście zauważeni przez kogoś znaczącego dla środowiska. Niektórzy uważają, że jak już się pojawisz u Kaczkowskiego, to jesteś skończony.
JRK: Nie wydaje mi się. Wiążą się z tym dwie rzeczy. Ja się czuję bardzo dumny z tego, że Piotr Kaczkowski wybrał nas na tę kompilację. Wstyd się przyznać, ale my nawet nie próbowaliśmy się dostać na tę płytę. Zrobiliśmy „Promo” przed wydaniem „Channel 1” i wysłaliśmy je do niego licząc na to, że puści nas w programie. Nie dość, że nas puścił na antenie, to po jakimś czasie się odezwał i stwierdził, że chciałby nas wrzucić na składankę Minimax. Wręcz spadliśmy pod stół z wrażenia jak dostaliśmy maila. Zdajemy sobie sprawę jakie to wyróżnienie. Jest sporo zespołów, które starają się o to, żeby się znaleźć na tej składance. Jest to też bardzo dobre towarzystwo w sensie reszty zespołów ze składanki.
Jak się na to spojrzy od strony statystycznej – zespoły zgłaszają jakieś 2 tyś. utworów, z czego wybieranych jest kilkanaście. Tym bardziej nas cieszy fakt, że zostaliśmy wybrani. Jest to dla nas bardzo duże wyróżnienie, bardzo za to dziękujemy. To miłe ze strony Piotra Kaczkowskiego, że nas kilkukrotnie puszczał na antenie i robił to sam z siebie, nie musieliśmy go o to prosić – to odświeżająca odmiana od notorycznego przypominania się różnym ludziom w mediach, które musi uskuteczniać promujący swoją muzykę debiutant. To bardzo fajne.
Z drugiej strony to też jest potencjał promocyjny dla zespołu. Możemy to sobie wpisać w biografię udział w składance Minimax! Także nie wydaje mi się, że jak się pojawimy na składance u Kaczkowskiego, to jesteśmy skończeni. Dopiero teraz pokażemy na co nas stać. Wszystko co robiliśmy do tej pory, to rozgrzewka. Nowa płyta powinna pokazać czym jest Thesis. To dobry początek naszej muzycznej drogi.
Jaka według was jest kondycja polskiej sceny muzycznej? Czy obok znanych zespołów jest szansa na zaistnienie w szerszym obiegu młodych artystów takich jak wy? Jakie rady możecie takim zespołom podsunąć?
JRK: Jestem złym człowiekiem do pytania o kondycję sceny muzycznej, bo jestem częścią tej sceny i brakuje mi chyba dystansu. Moim zdaniem jest o wiele gorsza niż była 10 lat temu. Z jednej strony dlatego, że nie ma czegoś takiego jak wspólna scena – warszawska, trójmiejska czy jakaś inna. Każdy stara się samemu układać swoją karierę. Pamiętam z dawnych czasów, że 10-15 lat temu było zupełnie inaczej. Zespoły bardziej trzymały się w kupie, pomagały sobie. Z drugiej strony widzę też różnicę w jakości między tymi, które były wtedy, a które są w tej chwili. Teraz jest więcej dobrych grup. Jak organizujemy koncerty, to szukamy zespołów, które nie tylko stylistycznie do nas pasują, ale których chętnie byśmy posłuchali. Znajdujemy takie Psychollywood czy GARS, które dzisiaj grały z nami. To są zespoły, które tak naprawdę są na tym samym poziomie co my, mają płytę wydaną najczęściej własnym sumptem, same sobie organizują koncerty. Ale muzyka jaką grają jest rewelacyjna! Takich dobrych, ale niestety nikomu szerzej nieznanych kapel, 10-15 lat temu było o wiele mniej w tzw. podziemiu niż jest teraz. Teraz jest zdecydowanie więcej dobrej, niezależnej muzyki.
Rady? Rady są takie, że należy robić swoje i robić to dobrze. Zespoły powinny być konsekwentne i nie zrażać się, że np. wystąpią przed 15 osobami w Suwałkach mimo przejechania 500 km. Taki jest rynek. Jest bardzo dużo grup, które konkurują o to by wystąpić na scenie. Z drugiej strony publiczność mniej chętnie chodzi na koncerty. Ciężko jest od razu zapełniać sale. W 1998-99 r. wystarczyło zrobić koncert i było 250 osób pod sceną. Można było być nieznaną kapelą, nie miało to żadnego wpływu – publiczność przychodziła na koncert. W dzisiejszych czasach jest Internet, który pozwala promować się o wiele lepiej. Z drugiej strony to rozleniwia słuchaczy, którzy wolą wejść na YouTube i obejrzeć jakiś zespół, niż wyjść z domu i pójść na koncert. Dlatego też należy robić swoje, długo i konsekwentnie. Jeśli jest się dobrym, to prędzej czy później się uda. Przed nami też jeszcze daleka droga.
Może za jakiś czas będziecie jak Riverside. Oni w końcu się wybili tak jak wy, samemu.
JRK: No mam nadzieję, fajnie by było.
W takim razie ostanie pytanie. Chciałbyś dodać coś od siebie?
JRK: Chciałbym zaprosić wszystkich czytelników na naszą stronę internetową www.thesisband.com i do śledzenia naszych poczynań. Będziemy niedługo publikować na naszym Facebooku i stronie raport z sesji nagraniowej, będziemy udostępniali różne materiały z ostatnich koncertów. Gramy fajnie więc chcielibyśmy dotrzeć do jak największej liczby osób!
Czego wam życzyć?
JRK: Dużo szczęścia i wytrwałości.
I tego wam życzę. Bardzo dziękuję za wywiad.
JRK: Dzięki.