CreTura, Iubaris, Heavend, Hell Wind (Gdańsk, Metro 04-03-2016)

W piątkowy wieczór w gdańskim Metrze, a dzień później w słupskim Motor Rock Pubie odbył się koncert norweskiej grupy CreTura, która w kwietniu wyda swój trzeci album studyjny zatytułowany „Fall of the Seventh Golden Star”. Razem z nimi zaprezentowały się trzy lokalne zespoły: obiecujące Hell Wind i Heavend oraz znany już trójmiejskiej publice Iubaris. Jak było w Gdańsku?

Pierwszym supportem była grupa Hell Wind, która jest w trakcie nagrywania debiutanckiej płyty pełnometrażowej. Ta młoda formacja łącząca w swoim graniu elementy metalu progresywnego i gotyckiego, porusza się po wytartych szlakach obu gatunków, ale nie oznacza to wcale, że nie warto się im przyjrzeć. Grają bardzo sprawnie, energicznie i pomysłowo, a wszelkie braki nadrabiają prezencją sceniczną – obaj gitarzyści ubrani w stylistyce gatunku, ładną wokalistką Julią Pawlak i basistką oraz sprawnym perkusistą. Kolejny koncert zagrają już 18 marca w gdańskim X2, więc jeśli ktoś ich nie słyszał w Metrze, powinien ich sprawdzić właśnie tam. Jestem ciekaw ich płyty i życzę, by na młodzieńczej przygodzie z muzyką się nie skończyło.

Hell Wind
Hell Wind

Podobna sytuacja ma się z Heavend, który wystąpił bezpośrednio po Hell Wind. Grupa o tyle ciekawa, bo również poszukująca swojej ścieżki w progresywnym graniu i stawiającej na autorski materiał. Ciekawostką jest fakt, że na basie w zespole gra Japończyk Shunsuke Araki, co wręcz nadaje im międzynarodowego charakteru – szkoda tylko, że basu praktycznie nie było słychać, a sam basista schował się w kącie obok perkusisty i za gitarzystą. Na nagraniu z próby, które można znaleźć na ich soundcloudzie jest on wyraźniejszy, ale jak wiadomo koncerty rządzą się nieco innymi prawami. Grupa ma na siebie pomysł i liczę na to, że zgodnie ze swoimi marzeniami wypłynie na szersze wody. Warto wypatrywać kolejnych występów tego zespołu i oczywiście jakiejś płyty.

Heavend
Heavend

Trzecim supportem był Iubaris, istniejąca już od niemal dekady trójmiejska formacja poruszająca się głównie po black metalowych rejonach, która jednak w moim odczuciu wypadła najgorzej ze wszystkich zespołów. Brzmienie było nieco zbyt surowe, a to zachwycało na ich płycie „Code” z 2014 roku. Tutaj było wręcz niesłyszalne, a nawet asłuchalne. Pod względem technicznym jest to zespół bardzo dobry, jednak miałem wrażenie zbyt dużej monotonności i jednostajności. Nawet zebrana nieliczna publiczność jakby się przerzedziła, a jeszcze chwilę przedtem, gdy grał Heavend nie miało się wrażenia, że ludzi pod sceną jest tak mało. Może mieli gorszy dzień i zabrakło odrobiny żywiołowości w ich występie?

Iubaris
Iubaris

Na koniec zaprezentowali się Norwegowie z grupy CreTura grając głównie materiał z nowej, nadchodzącej płyty. Łącząc wpływy zarówno blackowe i gotyckie z progresywnym i symfonicznym zacięciem, ich granie charakteryzowała nie tylko duża melodyjność, ale także sprawność, która mimo że nie jest odkrywcza, naprawdę brzmiała bardzo dobrze. Prezencja sceniczna zespołu również przyciągała uwagę – od przerażających corpsepaintów na twarzach gitarzystów (jeden z nich przypominał Uruk-hai z „Władcy Pierścieni” Tolkiena), poprzez ładną wokalistkę, aż po stroje w klimacie. Nie zabrakło też kilku utworów z poprzednich albumów grupy, jak również przyjętego z entuzjazmem publiczności, a przy tym bardzo dobrze zagranego, coveru „Hallowed be thy name” Iron Maiden. Jeśli dla kogoś ten zespół był zupełną nowością, to z całą pewnością występ CreTury powinien zachęcić do sięgnięcia po wcześniejsze płyty i wypatrywanie najnowszego materiału. Ja nie omieszkam ich sprawdzić studyjnie, bo koncert dali naprawdę mocny.

Cretura
Cretura

W Metrze dopisała atmosfera i brzmienie, które nawet w wypadku supportów było ustawione właściwie i żaden z występujących na nim nie ucierpiał. Pod względem liczebności publiki nie było tłumów, choć zarówno na Heavend jak i na CreTurze pod sceną bawiła się całkiem spora grupa ludzi. Najsłabszym ogniwem tego wieczoru okazał się być Iubaris, choć całościowo koncert z całą pewnością należał do udanych, pokazujący, że zróżnicowane, ciężkie i czasami delikatnie tylko zbliżone stylistycznie może ze sobą współgrać. Być może gdyby odbył się w innej lokacji niż Metro przyciągnąłby większą ilość osób, ale na to nie ma co narzekać, bo dobre koncerty odbywają się nawet przy małej publiczności.