Sainc – Pathogen

W końcu Sainc wydało na świat swoje pierwsze dziecko! Obserwuję ich poczynania od blisko pięciu lat i z lekkim niepokojem odpalałem CD. Widziałem ich koncerty chyba w każdej możliwej konfiguracji – z wokalistką, klawiszowcem, nawet raperem (sic!). Co skład to inna muzyka, ale mam nadzieję, że w końcu znaleźli swoje poletko do obrabiania. Cieszy powrót Śvierszcza do growlu znanego z Yattering. Wreszcie nie odnoszę wrażenia, że się chłopak marnuje.

Debiutancki „Pathogen” pokazuje spory potencjał drzemiący w zespole. Jest ciężko, duszno i nowocześnie, nie można odmówić temu krążkowi posępnego klimatu. Dominują walcowate, wręcz doomowe tempa, ale nie brak też łamańców czy przyspieszeń. Produkcja płyty jest surowa – słychać, że zespół nagrywał w domowych warunkach. Dominuje bas i niskie tony, gitary są nieco schowane w tle. Ciężko mi wyłowić najlepsze momenty tej trwającej niecałe 40 minut płyty. Całość trzyma równy poziom, choć jest jednak trochę monotonna. Na szczęście zanim płyta zacznie się nudzić, mamy outro. „Pathogen” to jak najbardziej udany debiut, oby panowie poszli dalej w tym kierunku. W zalewie tysięcy podobnych do siebie kapel, stworzyli rzecz oryginalną, wyłamującą się z ciasnych szufladek mocnego grania.

ocena: 6/10

skład:
SVierszcz: wokal, gitara basowa
Ari: perkusja
Docent: gitara
Cacek: gitara

01. Intro
02. Gene Resurrection
03. New Old World
04. Furious Modifications
05. Wrong Replication
06. Regenerate
07. Ormus
08. Toxic Medicine
09. MHC I HLA
10. HGP
11. Outro