Not in this lifetime… – nie w tym życiu bardzo dobrze obrazuje sytuację w obozie Guns N’ Roses, która zapanowała po tym jak Slash odszedł z zespołu w 1996 roku. Wydawało się, że gitarzysta już nigdy nie pogodzi się się z Axlem, muzycy przez blisko 20 lat przerzucali się inwektywami. Jednak niemożliwe stało się możliwe, a fani zaczęli przecierać oczy ze zdumienia kiedy pojawiły się pierwsze plotki o powrocie kudłacza w cylindrze w szeregi Gunsów. Na początku 2016 roku te informacje zostały potwierdzone – do składu powraca Slash, a do tego basista Duff McKagan! 1 kwietnia zespół zagrał niezapowiedziany koncert w Los Angeles, podczas którego Axl złamał nogę co na szczęście nie przeszkodziło machinie w postaci trasy o jakże ironicznej nazwie „Not in This Lifetime… Tour” ruszyć oficjalnie kilka dni później. Po objechaniu Stanów Zjednoczonych, Guns N’ Roses odwiedzili Amerykę Południową, następnie zawitali do Azji i Australii, by tegoroczne wakacje spędzić w Europie. To jednak nie koniec tej długiej trasy, grupa już zapowiedziała kolejne występy i jesienią ponownie będzie można ich zobaczyć w Ameryce Południowej i USA. Z relacji fanów wiadomo, że zespół jest w dobrej formie, wstąpiły w nich nowe siły, nawet wokal Axla wydaje się być lepszy niż w ostatnich latach. Zresztą gardłowy Gunsów wydaje się być odmienionym człowiekiem, nie jest już aż tak ekstrawagancki, nie unika fanów jak kiedyś, nawet na scenę wychodzi punktualnie. Jak zespół poradził sobie 20 czerwca 2017 roku na Stadionie Energa Gdańsk?
Thanks for having us Poland!
That was special#GNRinPoland— Guns N' Roses (@gunsnroses) 20 czerwca 2017
That was a really powerful turnout in Gdansk! Thank you for that wild & passionate reception. It was beautiful. Cheers! iiii]; )'
— Slash (@Slash) 20 czerwca 2017
Holy HELL Gdansk! What a damn audience you are! Thank you @Killingjokeband and @DodaPoland . Sick!
— Duff McKagan (@DuffMcKagan) 20 czerwca 2017
Nie uprzedzając faktów, warto wspomnieć jeszcze o zespołach supportujących. Polskę reprezentowała Doda i jej zespół Virgin, co w trakcie ogłoszenia spotkało się z krytyką części fanów. Jednak ten wybór nie był niczym dziwnym – Dorota Rabczewska miała już okazję dzielić scenę ze Slashem i zaśpiewała „Sweet Child O’ Mine” podczas jego koncertu dwa late temu w Łodzi. Nie od dziś wiadomo, że słynny gitarzysta od zawsze miał słabość do kobiet, które mają czym oddychać. Natomiast co najważniejsze, Doda śpiewać potrafi i odnaleźć się na scenie, a jej zespół grać i trzeba przyznać, że muzycznie pasowali bardziej do gwiazdy wieczoru niż Killing Joke będący drugim supportem. Mnie osobiście wiadomość o występie Brytyjczyków bardzo ucieszyła. Wstyd się przyznać, ale ich muzyką zaciekawiłem się dopiero po wydaniu najnowszego albumu „Pylon”. Apokaliptyczna atmosfera muzyki i tekstów zespołu pewnie lepiej by się sprawdziła na koncercie klubowym niż stadionowym, bo jednak klimat do odbioru akurat takich dźwięków nie był w tych warunkach najlepszy. Charyzmatyczny wokalista zespołu Jaz Coleman to postać, która przykuwa uwagę, komplementował polską publiczność, przeprosił nawet za brexit, zwrócił uwagę na problem niszczenia środowiska naturalnego, a największy przebój grupy w postaci „Love Like Blood” zadedykował Davidowi Bowiemu. Mam nadzieję, że na tyle zaintrygowali oni otwartych na inne dźwięki fanów Gunsów, że ci zainteresują się bliżej twórczością Killing Joke. Na poznanie tego świetnego zespołu nigdy nie jest za późno, sam jestem najlepszym przykładem!
Kiedy chwilę przed godziną 21 zabrzmiała muzyka ze „Zwariowanych melodii” i filmu „Equalizer”, było wiadomo, że już za chwilę na scenę wyjdzie Guns N’ Roses. Rozpoczęli od „It’s So Easy” i „Mr. Brownstone” z debiutanckiego albumu „Appetite for Destruction”. Przez 30 lat płyta się nie zestarzała, przez wielu uznawana jest za ich najlepszą rzecz, więc nic dziwnego, że nadal grają sporo piosenek z tego krążka. W dalszej części koncertu nie mogło zabraknąć też największych przebojów z tej płyty w postaci „Welcome To The Jungle”, „Sweet Child O’ Mine” poprzedzonym przez solo Slasha oraz zagranego na finał „Paradise City” z wybuchami, ogniami, konfetti i całym dobrodziejstwem produkcyjnego inwentarza.
Od samego początku pierwsze skrzypce grali Axl, Slash i Duff, którzy na scenie czują się jak ryby w wodzie, to na nich skupiona jest największa uwaga. Oczywiście wielka szkoda, że w reaktywacji zespołu nie biorą udziału Izzy Stradlin i Steven Adler z klasycznego składu, ale trzeba się cieszyć z tej trójki, która od niedawna znowu gra razem. Za plecami muzyków wielki telebim pokazywał wizualizacje i to, co się dzieje na scenie, nie zabrakło też dużych ekranów po bokach.
Obawiałem się trochę utworów z okrytej złą sławą ostatniej płyty Gunsów „Chinese Democracy”, ale ostatecznie dały radę. Dwuczęściowy album „Use Your Illusion” to najbardziej rozbudowana propozycja w twórczości zespołu, z której zespół wybrał do setlisty również te epickie utwory w postaci kultowych ballad „Estranged” (nie było się tutaj bez problemów technicznych z gitarą Slasha), „Civil War” i „November Rain”. Do pełni szczęścia zabrakło tylko „Don’t Cry”.
Oprócz swojego repertuaru, Guns N’ Roses lubi też grać utwory innych wykonawców. W Gdańsku nie zabrakło „Knockin’ on Heaven’s Door” Boba Dylana i „Live and Let Die” The Wings, które są znane z płyt grupy, ale także „Wish You Were Here” Pink Floyd, „The Seeker” The Who czy „Black Hole Sun” Soundgarden, które grupa włączyła do programu ku pamięci zmarłego niedawno Chrisa Cornella. Ciekawie wyszło też „Attitude” punkowej legendy Misfits gdzie obowiązki wokalisty przejął Duff.
Był to na pewno niezapomniany wieczór dla fanów rocka, stadion co prawda nie był zapełniony w 100%, ale było blisko. Można oczywiście kręcić nosem, że brzmienie pozostawiało sporo do życzenia (jedynie gitarowe solówki dały radę, wokal był bardzo schowany, perkusja i bas tylko dudniły), ale możliwość obcowania przez blisko trzy godzinny koncert z Axlem i Slashem na wyciągnięcie ręki i usłyszenie na żywo w ich wykonaniu przebojów Guns N’ Roses rekompensuje wszystkie niedogodności. Zespół dzieciństwa zaliczony, kolejna rzecz z listy rzeczy, które chcę zrobić przed śmiercią została wykreślona ;)
Setlista:
It’s So Easy
Mr. Brownstone
Chinese Democracy
Welcome to the Jungle
Double Talkin’ Jive
Better
Estranged
Live and Let Die
Rocket Queen
You Could Be Mine
Attitude
This I Love
Civil War
Yesterdays
Coma
Slash Guitar Solo
Sweet Child O’ Mine
My Michelle
Wish You Were Here
November Rain
Knockin’ on Heaven’s Door
Black Hole Sun
Nightrain
—
Patience
The Seeker
Paradise City