Hurricane, Darkmere, Bloodline (Gdańsk, Orbital 22-02-2009)

Gdański Wrzeszcz stał się najbardziej aktywnie koncertową dzielnicą trójmiasta. Brakuje mi palców w łapie żeby zliczyć wszystkie kluby, w których produkują się kapele (drugą ręką staram się pisać ;-) ). Jednym z takich miejsc jest Orbital, o którym szerzej w jednej ze starszych relacji. Tym razem w orbitalnych podziemiach na moją miażdżącą krytykę były narażone Bloodline, Darkmere i Hurricane.

Nazwa Bloodline kojarzy się z jednym z nowszych hitów Slayera (mają go zresztą w repertuarze), co zobowiązuje do niebrania jeńców. I rzeczywiście, o kompromisie nie ma mowy. Jest metalowo na pewno, odrobinę thrashowo również. Albo wszyscy ostatnio uparli się na thrash, albo jestem przewrażliwiony ;) W każdym bądź razie zespół młody, roczek grania ledwo za pasem, pierwszy koncert dopiero kilka miesięcy temu. Pomimo tego całkiem przyzwoite granie, wstydu nie ma. Zresztą na wokalu produkuje się urocza blondynka, taka ładna, a tak „brzydko” drze mordę hyhy ;) Na chwilę obecną nie padam do jej stóp, ale dajmy jej czasu, może się wyrobi.

Następni na scenie pojawili się panowie z Darkmere. Zespół tworzą starzy trójmiejscy wyjadacze, znani chociażby z takich kapel jak Sonheillon, Bad Taste czy Angor. Muzyce tego składu najbliżej do tych ostatnich, głównie dzięki wokaliście, który też tam się wydzierał. Darkmere obraca się w rejonach heavy doom metalu z progresywnym zacięciem. Nawet klawisze mają w składzie jak na prawdziwych progresjonistów przystało ;) Ciekawe pomysły i aranżacje, z chęcią posłucham jakiejś demówki. Chyba jednak taką muzykę lepiej się kontempluje w domowym zaciszu.

Szczerze mówiąc obawiałem się koncertu ostatniego zespołu, Hurricane. Miesiąc wcześniej w Negatywie miałem mieszane uczucia. Muza niby ok, ale jednak wokalista psuł jej wizerunek nieudolnym śpiewem. Nie wnikam czy to przez kłopoty z odsłuchem, czy jakieś inne, ale dobrze nie było. Tym razem pozostał przy darciu japy i jakbym oglądał inny zespół. Wszystko się zgadzało, była moc. Muzyka i wokal tworzyły jedną, spójną całość. Nieprzypadkowo grali jako ostatni tego wieczoru, wypadli najlepiej. Jeśli dalej w takim tempie będą się rozwijać, to drżyjcie narody ;)

Generalnie koncert udany, ale mogłoby się pojawić więcej ludzi, nie tylko znajomych kapel. Może przyczyną jest już pewien przesyt koncertów na metr kwadratowy w ostatnim czasie? Chociaż z drugiej strony – lepiej więcej niż mniej, jest w czym wybierać przynajmniej.