Janek Samołyk, Malachim (Gdańsk, Wydział Remontowy 01-03-2013)

Wydział Remontowy to miejsce stworzone do spotkań miłośników muzyki. I do koncertów oczywiście. Pełnego oświetlenia i dobrego nagłośnienia sceny mógłby mu pozazdrościć niejeden trójmiejski klub. Niewielka przestrzeń Wydziału pozwala na wytworzenie niepowtarzalnego klimatu i niezwykle przyjaznej atmosfery wśród tych, którzy przekroczą jego progi. Niezależnie, czy pojawi się kilka osób, czy klub pęka w szwach, dobra zabawa jest tu gwarantowana.

Piątkowy koncert należy zaliczyć do mocno kameralnych. Publika jakoś nie zaskoczyła, przyszła jedynie niewielka, kilkudziesięcioosobowa grupa spragniona dobrej muzyki. Jako support zaprezentowała się jej trójmiejska formacja Malachim. Zagrali dobry set okraszony niezłymi tekstami i gitarowym pazurem. Niecodziennie się zdarza, że zespół gra na cztery gitary, w tym jedną akustyczną, tym bardziej, jeśli zespół porusza się w około metalowych klimatach. W tym przypadku ten zestaw jednak zagrał, a nawet nadał ciekawego brzmienia. Dodatkowym plusem były teksty piosenek po polsku. Tu brawa za konsekwencję i nieuleganie modzie robienia kawałków tylko (albo wyłącznie) po angielsku. Chłopaki z Malachim dali publiczności sporo pozytywnej energii i nie zeszli ze sceny zanim nie zagrali bisu.

Powodem spotkania w Wydziale Remontowym był jednak koncert Janka Samołyka. To pochodzący z Wrocławia młody, obiecujący gitarzysta, który z powodzeniem podbija takie stacje radiowe, jak Trójka czy Eska Rock. Równie dobrze radzi sobie na scenie. Wraz z zespołem promuje drugą płytę „Problem z wiernością”. Janek Samołyk i jego kapela w składzie: Partycja Stefanowska (skrzypce, wokal), Przemek Mikołajczyk (klawisze, wokal), Piotr Wojniusz (bas) i Mateusz Brzostowski (perkusja) to prawdziwa rockandrollowa maszyna. Potrafią zaczarować publiczność nostalgicznymi piosenkami, a później rozbujać brzmieniem rodem z lat ’60. Dodatkowo mają w sobie naturalny urok i dobrą energię, którą zarażają wszystkich wokół.

W Wydziale zagrali piosenki z pierwszej płyty „Wrocław”, obecnie promowanej „Problemy z wiernością”, a nawet pojawiły się przebłyski nadchodzącego, trzeciego albumu. Koncert upłynął pod znakiem zabawy słowem i dźwiękiem. Pomiędzy refleksyjnymi tekstami nie zabrakło tych żartobliwych, podanych w świetnym muzycznym sosie. Piosenki jak „Problem z wiernością”, „Wszy” czy „Wrocław” mocno nie odbiegają od znanego nam stylu polskiej alternatywy, ale mają w sobie coś takiego, że łatwo wpadają w ucho i długo nie chcą wyjść z głowy. Absolutnym atutem zespołu Janka są kawałki w totalnie rockandrollowym stylu. Grają je tak, jakby byli wycięci wprost z lat ’60 czy ’70. Można było poczuć się jak na niezłej potańcówce w starym stylu. Ich brzmienia mógłby pozazdrościć niejeden zespół grający w stylu rockabilly. Janek Samołyk ma spory talent do pisania piosenek (po polsku i angielsku) lekkich i przyjemnych, a zarazem niebanalnych i inteligentnych. Ma także ciepły, przyjemny głos, którego po prostu aż chce się słuchać. Prawdziwym smaczkiem był śpiew Patrycji Stefanowskiej, która ma piękną, aksamitną barwę głosu, która świetnie komponuje się z głosem Janka. Całe szczęście, że Patrycja ma swój wokalny udział w zespole, bo aż szkoda byłoby nie pochwalić się taką perełką. Muzycy pochwalili się także swoim coverem „Białej armii” Republiki. Mówi się, że klasyki nie wolno ruszać, ale im wyszło to bardzo zgrabnie. Cały występ był okraszony dobrym humorem, a skończył oczywiście bisem.

Mała liczba osób nie przeszkodziła w tym, by koncert był udany. Dzięki temu wytworzyła się przyjemna, kameralna atmosfera. Trójmiasto chyba jeszcze nie osłuchało się z muzyką zespołu Janka, a szkoda, bo warto. Pozostaje mieć nadzieję, że następnym razem fani rozkandrollowych dźwięków pojawią się większą liczbą. Janek Samołyk to jeden z najciekawszych młodych twórców muzyki alternatywnej, jacy się ostatnio pojawili. Już całkiem nieźle sobie radzi na rynku muzycznym, a pewnie namiesza na nim jeszcze mocniej. Oby. Trzymam kciuki.

janek samolyk wydzial remontowy