Lipali, Ogotay (Gdańsk, Parlament 01-10-2012)

No i doczekaliśmy się. Lipali zaprezentowali nową płytę swemu rodzinnemu miastu. W koncertowy nastrój wprowadził zaś rozgrzewający zespół – Ogotay. Dwa zupełnie odmienne brzmienia, ale skoro obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Muzyki, takie połączenie było jak najbardziej uzasadnione.

Ogotay rozpoczął imprezę mocnym uderzeniem. Był to zdecydowanie lepszy występ, niż ostatni w sopockim Sfinksie. Wpływ na to po części mogło mieć dużo lepsze nagłośnienie. Widać było, że zespół na scenie daje z siebie wszystko. Publiczność również wydawała się bardziej przychylna niż ostatnio. Trzeba przyznać, że ich kawałki mają coś w sobie, może to brutalność gitary, a może pulsacja perkusji, która sprawia, że mimowolnie zaczyna się tupać nogą. I trzeba zgodzić się z Lipą, że Ogotay rzeczywiście grają dobrą muzykę.

Lipali powinni uczyć inne zespoły, jak grać koncerty promujące nową płytę. Zaczęli od starszych utworów, jak m.in. „Barykady”, „Niezatapialni” czy „TKM”. Już od pierwszych taktów zespół miał władzę nad publicznością. Lipa rozpoczął koncert słowami „witaj, domu” i rzeczywiście dało się odczuć, że grają w domu. Parlament wypełnił się radosną i przyjacielską atmosferą, a dowodem na to było odśpiewanie przez publikę urodzinowego „sto lat” Qlosowi i przyjaciółce zespołu, Asi z Tat-Studio.

Co do nowej płyty, „3850”, warto było na nią czekać. Warto, by usłyszeć ją w całej okazałości na żywo i przekonać się, że Lipali to doskonała rockandrollowa maszyna. Sami mówili, że będzie to krążek o smaku pearlowym, ale wyszedł im album o smaku 100% Lipali, z pikantną przyprawą Pearl Jam. Koncert miał różne odcienie, raz miażdżył podczas numerów takich jak „Pamiątki z masakry” czy „Pasja i skowyt”, raz dawał do myślenia, jak przy „Oburzonych” i „Najgroźniejszym zwierzęciu świata”. Było też nostalgicznie, a to dzięki piosenkom „Trudy”, dedykowanej żonie Lipy i „Czy chcesz, czy nie”, dedykowanej jego dzieciom. Lipali są w doskonałej formie, co pokazali grając przez bite dwie godziny z uśmiechem na twarzach. Qlos, Lipa i Łukasz pokazywali swój kunszt w całej krasie i dzielili się z zebranymi w Parlamencie czystą, pozytywną energią. Publiczność nie była im dłużna, i chociaż płyta jest zaledwie chwilę na rynku, to już część fanów śpiewała wszystkie piosenki od początku do końca. Nie sposób opisywać wszystkie utwory, ale płytę można podsumować krótko – majstersztyk. Mocny, fantastyczny rockowy krążek.

Koncert zakończyła wiązanka dobrze znanych piosenek, m.in. „Sen o lepszym dniu”, „Od dechy do dechy” i „Upadam”. Tutaj już cały Parlament śpiewał jednym głosem. Nie obyło się bez zabawnych wpadek, kiedy pękła struna gitary Lipy albo publika zapomniała tekstu. Wieczór zdecydowanie był pełen magii, i jak ktoś krzyknął, „Gdańsk był stolicą Polski”. Muzyczną – z pewnością.

Takich trzech jak Tomek Lipnicki, Łukasz Jeleniewski i Adrian Kulik, to nie ma ani jednego. Wielkie brawa panowie za nową płytę. Nie pozostaje nic innego, jak zaprosić na kolejne koncerty. Aż chce się powiedzieć, „rzuć wszystko i idź na koncert Lipali„!