Można się spierać, czy wielkie polskie zespoły bez swoich legendarnych frontmanów powinny grać dalej. Republika zdecydowanie do wielkich należy, a chociaż już od dawna bez Ciechowskiego, nadal daje mnóstwo radości swoim fanom. I w jej przypadku dalsze występy mają rację bytu, bo ani muzyka nie straciła nic na świeżości, ani teksty na akutalności, ani słuchacze nie stracili apetytu na republikańskie dźwięki. Bo koncert w B90 pokazał, że dobra muzyka nie nudzi się nigdy.
Wieczór rozpoczęło pełne uroku damskie trio – Drekoty. Dźwięczne wokale, melodyjna, ale i zadziorna muzyka łatwo wpadają w ucho, co dało się odczuć podczas koncertu. Publika ciepło je przyjęła. W ich twórczości da się wyczuć inspiracje Republiką, ale nicz tym złego, wręcz przeciwnie, z pewnością są jednym z najciekawszych zespołów młodej sceny.
Nowe Sytuacje, bo pod takim szyldem podczas tegorocznej trasy występuje zespół, przygotował prawdziwą ucztę dla ucha. Zaczęło się od tytułowych „Nowych sytuacji” które z miejsca poderwały publiczność. Od początku do końca koncertu było słychać wspólny śpiew, oklaski i widać powiewające biało-czarne flagi. Nie będzie zaskoczeniem, że najwięcej emocji wywołały „Śmierc w bikini”, „Arktyka”, „Halucynacje” czy „Mój imperializm”. Tu fani śpiewali z Tymonem i Budyniem ile sił w płucach. A trzeba przyznać, że zarówno Ryszard Tymon Tymański i Jacek Budyń Szymkiewicz nie dość, że dobrze wpasowali się w estetykę Republiki, to jeszcze znakomicie poradzili sobie wokalnie. Nie silili się na naśladowanie Grzegorza Ciechowskiego, ale dodali swoją ekspresyjność i rockandrollową wrażliwość.
Koncert był dla starych fanów sentymentalną podróżą do czasów, gdy Republika grywała w pełnym składzie, a dla młodszych odkrywaniem możliwości zespołu na nowo. Pewne jest, że wszystkich przeszedł „Prąd” i poruszył „System nerwowy”. Po prostu niezwykle miło było, po 30 latach od wydania, usłyszeć ponownie na żywo całą płytę „Nowe Sytuacje”. Widać było też, że Zbyszek Krzywański, Leszek Biolik, Sławomir Ciesielski mają ogromną przyjemność z grania w Gdańsku, mieszaną ze wzruszeniem na widok tego, jak ważny dla fanów jest nadal ich zespół.
Na bis publiczność otrzymała dwa utwory – „Kombinat” i „Moją krew”. Tekst drugiego cały zespół i cała publiczność odśpiewali wspólnie jak jeden, potężny chór i trudno, by nie przeszły od tego ciarki. Fanom jednak było mało i wyprosili drugi bis – finałową „Śmierć w bikini”, a w podzięce zaśpiewali Nowym Sytuacjom „Sto lat”. Koncert więc był ukłonem w stronę fanów, ale i wielkim hołdem dla Grzegorza Ciechowskiego. I można się oburzać, że bez niego Republika nie powinna istnieć. Ale Obywatel G.C. z pewnością byłby dumny, że jego muzyka jest nadal tak żywa.