Riverside, Maqama (Gdańsk, Parlament 21-04-2013)

Podobno pierwszy raz jest najlepszy, ale chyba będę się upierał, że to nie jest prawda. Moment, w którym zaczyna się słuchać jakiegoś zespołu jest szczególny, ale tchwila, w której zdajemy sobie sprawę jak ważny w naszym życiu jest ten zespół, jest jeszcze bardziej szczególna. Wcześniej nie udawało mi się dotrzeć na ich koncert, i choć moment największego zachwytu minął wraz z końcem liceum, najnowszą płytę kupiłem. A teraz, wreszcie poszedłem na koncert. Riverside

Ostatni przystanek polskiej części trasy „New Generation Slaves” promującej piąty album zespołu „Shrine of New Generation Slaves” na pewno zapisał się w pamięci jako wieczór szczególny i niezwykły. Niemal dwugodzinny koncert Riverside zdominowały utwory z najnowszej, wydanej w styczniu płyty, ale nie zabrakło też fragmentów wcześniejszych albumów. Obok wszystkich numerów ze „Shrine…” (oprócz „Deprived” i „Coda”) zabrzmiały trzy piosenki z „Anno Domini High Definition” („Driven to Destruction”, „Egoist Hedonist” oraz „Left Out”). Zagrali także utwór „Living In the Past” z epki „Memories In My Head” i kilka numerów z „Reality Dream Trilogy”. Pośród nich zabrzmiał „02 Panic Room”, który fantastycznie połączył się z „We Got Used to Us” z płyty najnowszej. Na bis zabrzmiał też „Conceiving You” z „Second Life Syndrome”. To zresztą jeden z moich ulubionych utworów, podczas którego popłynęły mi łzy szczęścia, a po nim na koniec zagrali „Celebrity Touch” (singiel z najnowszego albumu) w pełnej, a nie radiowej wersji.

Mimo końca tej części trasy, muzycy byli w wyśmienitej formie, nie było widać po nich zmęczenia. Duda co jakiś czas przeplatał utwory basowymi popisami, a Michał Łapaj zagrał nawet wstęp do „Perfect Strangers” Deep Purple. Była to jednak zmyła poprzedzona słowami Mariusza: Byliśmy już polskim Porcupine Tree [publiczność: NIE!!!!], byliśmy już polskim Dream Theater [publiczność: NIE!!!!], a na nowym albumie wystarczyły dwa numery z klawiszami Hammonda, żeby… [publiczność klaszcze]. Tłumnie zgromadzeni widzowie entuzjastycznie reagowali na każdy kolejny utwór, dali się wciągnąć we wspólne śpiewanie, ale woleli słuchać muzyki w skupieniu, aniżeli skakać pod sceną, choć na koniec kilka osób zaczęło się mocniej gibać. Wyjątkiem był chłopak, który skakał przez cały koncert i nie, nie byłem to ja.

Trasę supportowała warszawska grupa Maqama, ale nie powaliła mnie. Jak dla mnie była to nijaka kopia Toola i gwiazdy, czyli Riverside. Bardzo możliwe, że jeszcze się wyrobią, ale nie było w ich graniu nic porywającego.

Riverside zagrało znakomity, magiczny koncert, który nie tylko zakończył mój weekend koncertowy, ale także jeszcze mocniej dał mi do zrozumienia jak bardzo lubię ich muzykę. Żałuję, że nie widziałem ich wcześniej na żywo, ale wiem, że kolejnego koncertu również nie przegapię. Nie mam też wątpliwości, że Riverside to zespół, którego nie musimy się wstydzić, wręcz przeciwnie, powinniśmy być z nich dumni. Dla mnie i chyba nie tylko dla mnie, to jeden z najlepszych i najciekawszych polskich zespołów, które niemałą karierę robią także za granicą. Nie boję się także stwierdzić, że z większych polskich zespołów – jest to zespół najlepszy. Po prostu są fantastyczni.

riverside maqama parlament