Sandaless, Succumb, Line-in01 (Gdańsk, Kwadratowa 24-04-2008)

Kwadratowa to było w latach ’90 miejsce kultowe – słynne rockowe wtorki, koncerty polskich i zagranicznych zespołów. Po długim remoncie delikatnie mówiąc jest tam dziwnie – począwszy od polityki wpuszczania osób do klubu, na przedmiotach służących do kipowania fajek kończąc (nie nazwę plastikowego kubka z wodą popielniczką). Klub teoretycznie dla studentów, piwo sprzedają, ale czuję się tam jak w przedszkolu ze snów Ziobry czy innego Edgara. Boją się, że jakiś student elektroniki wpadnie z siekierą po egzaminie z obwodów? No ale nie o tym miałem, każdy kto kiedyś był wie o co chodzi. Tym razem na Kwadratowej scenie zagościły dwie miejscowe kapele plus Sandaless z Ełku.

Na pierwszy ogień poszedł gdański Line-in 01. Chłopaki w tym roku tak ostro koncertują po okolicznych klubach, niedługo zacznę się bać otworzyć lodówkę. Jednak działają w nowym składzie od niedawna, pewnie chcą się dotrzeć w boju. Ich muzyka to wypadkowa nu-metalu w stylu Deftones podlana sosem inspirowanego hip hopem bitu. Do tego wokal Marcela – miejscami przeciąganie w stylu Chino Moreno, w mocniejszych momentach pełen jakiegoś bólu krzyk. Przywodzi mi to na myśl manierę emo, tego podchodzącego bardziej w hardcore niż słodki pop punk. Czyli po roszadach nie zmieniło się na moje głuche ucho wiele, ale słychać wyraźną poprawę w umiejętnościach muzyków.

Zmiany dopadły za to gdański Succumb. W składzie brak już dwójki współzałożycieli – rapującego wokalisty Bunia i basisty Patenta. Do tego chłopaki stroją wyżej gitary. Stawiają na „radiowość” kosztem czadu. Nie da się nie zauważyć, że nadzieję na zaistnienie upatrują w głosie Rafika, który lepiej się odnajduje w lekkim graniu. Pewnie nie raz mieliście okazję go słuchać na ulicach czy w klubach 3miejskich z akustyczną gitarą pod ręką. Świetny chłopak ma głos, pewnie niewiasty mają mokro. Trochę mi te zmiany w ich graniu przywodzą na myśl Linkin Park, jednak znani Amerykanie po rezygnacji z ostrych patentów i rapu grają ciut weselej. Członkowie Succumb byli skupieni na swoich instrumentach, spięci jak podczas ustnej matury – nawet paru pod krawatem było. A nowy basista to równie dobrze mógłby na zapleczu usiąść – tak był niewidoczny i niewyrazisty, co na tym tle było nie lada wyczynem ;) Niespodzianką było zagrane na koniec „Nie Zapomnisz” znane ze składanki „Minimax vol.4” – najlepszy, wyrazisty tekstowo i muzycznie numer Succumb. Jednak bez ciężkich gitar i rapu Bunia ten kawałek dużo traci… Muzyka Succumb do posłuchania jest jak najbardziej ok, ale bawić się przy niej jest ciężko – co było widać po publiczności.

Tego problemu nie miał ostatni tego wieczoru zespół Sandaless z Ełku. Od pierwszego numeru ze sceny kipiała energia i radość grania. Początkowo ludzie obserwowali zespół z zaciekawieniem, zastygnięci po poprzednikach, jednak szybko się rozruszali i poszli w tany. Szczególna w tym zasługa dwóch podchodzących pod reggae piosenek. Nie wiem skąd w Polsce taka popularność tego gatunku, może brak słońca przez 8 miesięcy w roku? Sandaless gra melodyjnie, momentami ciężko, momentami zwalnia, ale zawsze jest to muzyka z życiem. Ich historia sięga 1997 roku, ale obecny skład uformował się w 2006 roku. Zaistnieli również na składance „Minimax vol.4”, ale na swoim koncie mają też Ep-kę „Droga” z 2006 roku, dzięki której zagrali na kilku prestiżowych imprezach (min. Hunterfest, Magia Rocka). Tak się spodobała muzyka Ełczan, że publiczność nie dała im zejść ze sceny zbyt szybko. Na koniec Sandaless zaskoczył wszystkich przeróbkami „Toxicity” i „Aerials” z repertuaru System Of A Down. Nawet dali radę hehe. Zespół powróci do Gdańska 8 maja na Juwenalia AWF-u, warto się wybrać.