Żywiołak (Gdynia, Ucho/Podwórko.art 20.10.2024)

Żywiołak, podczas swojej jesiennej trasy, kolejny raz zawitał do Gdyni. Chociaż koncert odbył się w niedzielę, publiczność zdecydowanie dopisała, prezentując szeroki, wielopokoleniowy przekrój fanów.

Występ trudno by jednak było nazwać po prostu koncertem. Obejrzeliśmy raczej spektakl, performance. Zostaliśmy zaproszeni do wyruszenia z Żywiołakiem w drogę – magiczną, tajemniczą, ludową, romantyczną, demoniczną, gdzie religia miesza się z zabobonami, gdzie Bóg ma wiele imion, gdzie nasuwa się pytanie, w co tak naprawdę wierzymy i dlaczego. W drogę piękną. I tak też zespół zaczął swój występ – od recytacji przez basistę i lutnistę, Kamila Strzyżewskiego, fragmentu jednego z zupełnie nieznanych biskupich nawoływań, oczywiście w interpretacji, i to takiej, że autentycznie miałam ciarki na całym ciele. Ironiczny, a wręcz szalony śmiech przepięknie ubranych wokalistek (Wiktorię Kwiatkowską wspiera – oby już na stałe – Sonia Mrzygłocka-Pyć) wzbogacił niesamowity, niski burdon Roberta Jaworskiego – trudno tego nie poczuć w ciele (oraz w duszy). W tym oraz innych utworach Robert wystąpił z (wykonanymi samodzielnie!) gęślami opolskimi – dekonstrukcją instrumentu z X wieku. Dziewczyny wzmocniły też akompaniament o rozmaite flety oraz perkusjonalia, które przywodziły na myśl ogon grzechotnika i dalekowschodnie nuty (co w kontekście słów było nader znamienne). Tak zespół zabrał nas w magiczną podróż po ludowej Polsce, zanurzonej w słowiańską mitologię, w łamane metra, genialne reinterpretacje popularnych dzieł literackich oraz pieśni folklorystycznych czy nawet kolędy. Obok tego znalazła się oczywiście własną twórczość.

Żywiołak wykonał 13 kawałków plus dwa bisy (choć publiczność ewidentnie życzyła sobie dłuższej rozrywki). W repertuarze znalazły się m.in.: „Do licha / Świetokradztwa”, „Przechrzta” (o tym, w co tak naprawdę wierzymy, świętując Wielkanoc. Tutaj ciekawie wykorzystano inuickie zaśpiewy. Akompaniament układa się w synkopowane ostinato nasuwające skojarzenia z „Personal Jesus” Depeche Mode), „Dziady” (niczym Mickiewiczowskie „Dziady” na scenie. Mamy tu cały repertuar możliwości muzyczno-wokalnych: recytację, melorecytację, kwestie śpiewane solo, w duecie czy tutti. Basista zmienił instrument na lutnię romantyczną, to znów melorecytował na tle pauzy tutti. Szczerze bym sobie życzyła, żeby ta piosenka – przynajmniej ta – była wykorzystywana na lekcjach w szkołach różnego poziomu. Zdecydowanie w tym kawałku można poczuć dawnego ducha tego obrzędu), „Świata pieśń” (od niedawna obecna na YouTubie kolejna już kompozycja, która z niesamowitym wyczuciem i profesjonalną kompozytorską estetyką łączy propozycje interpretacji mitu o stworzeniu świata z ilustracyjnością akompaniamentu, który przywodzi na myśl niebiańskie akordy, sacrum), „Sol Invictus” (słowiańska interpretacja popularnej XVIII-wiecznej pastorałki bożonarodzeniowej), „Dziadyga” (do tekst Bolesława Leśmiana. Drodzy Nauczyciele, kolejna rzecz warta puszczenia uczniom!), cudowne „Bóstwa” czy wzbudzająca niepokój „Epopeja wandalska”. W repertuarze znalazł się też utwór z III części gry „Wiedźmin”. Między piosenkami zespół zapowiedział teledysk „z przedstawicielem gangsta rapu”. Ciekawe, ciekawe… Tym bardziej warto śledzić YouTube zespołu.

Żywiołak w kilku słowach? Ogromna energia, wręcz tsunami szaleństwa muzycznego, genialnego przykładu correspondance des arts. To jedyna w swoim rodzaju magia, na którą składają się różnorodne instrumenty, przepiękne stroje, fenomenalne wykonanie, rozmaite połączenia wokalne, fantastyczny kontakt z publicznością i niewiarygodne aranżacje tekstów znanych, ludowych, poezji oraz własnej twórczości. To zespół jedyny w swoim rodzaju, który tworzą ludzie cudowni i skromni, niesamowicie utalentowani (multiinstrumentaliści, genialne wokale, instrumenty własnej roboty) kochający to, co robią, co widać i słychać. Żywiołak to wreszcie skarb narodowy i tak powinien być reklamowany w kraju oraz za granicą – a powinien być, absolutnie. Bo naród to przecież również ludowość, to legendy, podania, demonologia, to swoiste instrumentarium, specyficzna melodyka, rytmika… To konkretny obraz świata, specyficzny odbiór przez dusze, to dziedzictwo naszych dziadów i pradziadów, którzy wieki temu wierzyli przecież w tak inny od katolickiego świat. Ostatnimi laty przeżuty (i wypluty) przez polityków duch polskości tutaj pokazuje swoje inne, wspaniałe i wyjątkowe oblicze – Żywiołak udowadnia, jak wiele mamy – i jako Polacy, i jako Słowianie – do zaoferowania światu, ale też sobie wzajemnie, bo o tym zespole trzeba mówić, trzeba go słuchać i trzeba chodzić na jego koncerty. Najlepiej całymi rodzinami.