Furia, Gaahls Wyrd, Aluk Todolo (Gdańsk, B90 20.12.2024)

Katowicka Furia już trzeci raz odwiedziła Gdańsk by promować wydany rok temu album „Huta Luna”. Oprócz nowego materiału ślązacy przypomnieli też stare, dawno niegrane utwory. W ramach krótkiej, bo obejmującej cztery miasta trasy zorganizowanej przez Knock Out Productions towarzyszyli im Norwegowie z Gaahls Wyrd oraz Francuzi z Aluk Todolo.

Aluk Todolo / fot. Aga Stawrosiejko

Jako pierwsi na scenie klubu B90 pojawili się panowie z Aluk Todolo. Było to moje pierwsze zetknięcie z tym zespołem, przed koncertem nie wiedziałem o nich zbyt wiele. Przygotowując się do wyjścia dowiedziałem się, że ostatnie trzy płyty wydali w Norma Evangelium Diaboli (ci od Deathspell Omega i Funeral Mist), ale black metal to tylko jedna ze składowych muzyki Francuzów. Aluk Todolo to instrumentalne trio i o dziwo z post rockiem nie mają nic wspólnego. Grupa wydała w tym roku album „Lux” i to na nim skupili się podczas koncertu w Gdańsku. Przede wszystkim ich muzyka opiera się na transowości, trzonem jest powtarzanie motywu i próba zahipnotyzowania słuchaczy. Wbrew pozorom dzieje się u nich sporo, ale też czuć pewien minimalizm, co razem tworzy specyficzny klimat. Zamiast technicznych, progresywnych wycieczek panowie preferują dźwiękową ścianę, opierają się na noise i kraut rockowych wzorcach, gdzieniegdzie przemycając coś z black metalu. Nie powiem, że kupili mnie w pełni przez tę niecałą godzinę jaką mieli do zagospodarowania, ale zaciekawili na tyle by do nich powrócić. Słuchając ich teraz w domowym zaciszu brzmią podobnie na koncercie. Chociaż do tej pory zastanawiam się o co chodziło z tą żarówką zwisającą z sufitu. Wahadełko hipnotyzera?

Gaahls Wyrd / fot. Aga Stawrosiejko

Po takim dość nietypowym rozgrzewaczu przyszła kolej na coś bardziej tradycyjnego, chociaż nie do końca. Gaahls Wyrd to z jednej strony ukłon w stronę surowego, norweskiego black metalu w utworach z repertuaru Gorgoroth, God Seed czy Trelldom, ale też zupełnie inne klimaty znane z ich płyty i epki. W tym drugim przypadku słychać echa działalności Gaahla w Wardrunie, zamiast blatów i tradycyjnego skrzeku pan Kristian Espedal udowadnia, że potrafi z głosem zrobić o wiele więcej. Gaahl z wiekiem niczym dobre wino jest tylko lepszy nie tylko wokalnie, ale też muzyka, w której macza palce jest o wiele ciekawsza. Uważam, że w Gorgoroth się facet marnował i dopiero później zaczął rozwijać skrzydła, już bez ograniczeń „prawdziwego” black metalu. A na żywo daje radę równie dobrze jak na płytach, potrafi odtworzyć to, co nagrał w studiu. Co prawda z Gaahls Wyrd ostatni materiał wydał w 2021 roku, ale nie ucichł twórczo. We wrześniu 2024 r., po siedemnastu latach ukazał się nowy album Trelldom „…by the Shadows…”, po który polecam wam sięgnąć. To już zupełnie inny zespół, jakby przefiltrowany przez jego solowe doświadczenia. Nic dziwnego zatem, że koncertując z Gaahls Wyrd gra też utwory z repertuaru innych swoich grup. Gaahl na tyle odcisnął wszędzie swoje piętno, że wszystko się zazębia, a i koncerty nie są nudne, bo prezentują spektrum jego wokalnych możliwości i muzycznej wrażliwości wychodzącej daleko poza black metal.

Furia / fot. Aga Stawrosiejko

W końcu przyszła kolej na Furię. Jak już wspomniałem na wstępie, ślązacy nie skupiają się tym razem głównie na materiale ze swojego najnowszego krążka „Huta Luna”. Oczywiście sporo utworów z niego zagrali, ale zaczęli zgodnie z kalendarzem. 22 grudnia mamy pierwszy dzień zimy, więc na początek zaserwowali swój stary hit „Idzie zima” z debiutanckiego albumu „Martwa Polska Jesień”. Serwis setlist.fm mówi, że nie grali tego od dziesięciu lat i faktycznie, wieki tego na żywo nie słyszałem. Od razu przypomniał mi się koncert w gdańskim Negatywie w 2009 roku. Mała, ciasna sala na kilkadziesiąt osób, a teraz proszę – grają jako headliner na scenie największego klubu koncertowego w Gdańsku. Od tego czasu sporo się pozmieniało, ich muzyka także, ale nadal te stare numery chwytają, nie budzą uśmiechu politowania. Z debiutu panowie zagrali jeszcze „Krew w kolorze bursztynu”, a jeśli chodzi o starocie to usłyszeliśmy jeszcze rzeczy z epki „Płoń!” czy „Wyjcie psy” z albumu „Marzannie, Królowej Polski”. Poza tym w programie koncertu oprócz szerokiego zestawu reprezentantów „Huty Luny” nie zabrakło też kilku kawałków z poprzedniej płyty „Księżyc Milczy Luty”. Jestem do tej pory z Furią na bieżąco, kupuję kolejne płyty i w każdej znajduję coś ciekawego, ale dalej pierwsza płyta i epka to rzeczy, których w moim osobistym rankingu nie przebili i już nie przebiją. Także tym bardziej warto było się wybrać kolejny raz na koncert Nihila i jego kolegów z zespołu. W ich utworach i brzmieniu czuć Śląsk, kopalniane szyby i gorąco huty, zresztą stoczniowe otoczenie tylko dodaje klimatu tej muzyce.