Trzy słowa i nazwa trasy Nocnego Kochanka, czyli „Hewi MetalPany!” tak naprawdę wystarczyłyby za całą relację, ale tak niestety nie będzie. Nie tylko, że nie wypada, ale także dlatego, że jednak warto napisać nieco więcej o bardzo gorącym majowym wieczorze w gdańskim Metrze. Na małej przestrzeni tego klubu zmieściło się bowiem ponad trzysta osób, co tylko dowodzi skalę zjawiska jakim na polskiej scenie metalowej jest grupa Night Mistress, obecnie występująca jako Nocny Kochanek. W ramach trasy promującej debiutancki krążek polskiej wersji grupy pod tytułem „Hewi metal” w Gdańsku panowie wystąpili z płockim Shredlust oraz brytyjskim Neuronspoiler, który choć miał zagrać w naszym kraju już w zeszłym roku, to dopiero teraz pojawił się z nowym materiałem, który niedawno przygotowywali w… Częstochowie.
Jako pierwszy zaprezentował się Shredlust, który grał w moim odczuciu coś z pogranicza groove metalu i thrashu, ale wyraźnie łączonego z szeroko pojętą metalową alternatywą. Chłopaki nie grają niczego nowego, ale nadrabiają to charyzmą, techniką i sporym potencjałem. Dopisało też ich brzmienie, co sprawiało, że słuchało się ich bardzo przyjemnie, zwłaszcza jeśli ktoś słyszał ich pierwszy raz. Na mnie wywołali naprawdę dobre wrażenie i z tego co się dowiedziałem szykują się do wydania nowego materiału studyjnego, którego nie omieszkam obadać jak już się pojawi.
Spora liczba miłośników heavy metalowego grania zaczęła się powiększać przy drugim zespole, którym był brytyjski Neuronspoiler grający staromodny, mocno osadzony w latach 80 heavy metal. Słyszałem wiele dobrego o tej grupie, ale niestety nie jestem w stanie potwierdzić całego hype’u z nią związanego. Poprzedniego, debiutanckiego albumu nie słuchałem, a materiał podobno pochodzący głównie z nadchodzącego albumu szczerze mówiąc wcale mnie nie porwał. Być może wynikło to z faktu dziwnego surowego brzmienia zespołu i w moim odczuciu nieco denerwującego wysokiego głosu wokalisty. Nie, nie mówię, że to zły zespół, po prostu nie porwali mnie. Poza tym w klubie zaczęło się robić dość tłoczno i parnie i duża ilość ludzi wychodziła ochłonąć przed klub, gdzie również było ciepło, ale nie aż tak jak w środku.
Trzeci i najważniejszy zespół wieczoru zebrał nie tylko największą publiczność, ale także rozkręcił największą zabawę. Mowa oczywiście o Nocnym Kochanku, który zagrał materiał ze swojej debiutanckiej, bardzo dobrej zresztą płyty „Hewi metal”. Nie mogło zabraknąć takich hitów jak „Karate”, „Wielki Wojownik”, „Zaplątani”, „Piątunio”, „Andżeju”, „Minerał Fiutta” i wielu innych. Pojawił się tez mały hołd dla zmarłego w grudniu zeszłego roku, Lemmy’ego gdyż chłopaki bardzo sprawnie zagrali cover „Ace of Spades” Motorhead. Prześmiewczy ton utworów wraz z bardzo dobrym mocnym brzmieniem chłopaków i świetną interakcją z widownią na żywo wypada jeszcze lepiej niż w zaciszu domowym. Na twarzy pojawiał się drwiący uśmieszek, a w głowie zapalała się ostrzegająca lampka próbująca ustąpić myślom, że to jednak jest dobre. Z kolei na żywo, nie tylko emocje nie pozwalały na takie skojarzenia, ale właśnie szoł jaki chłopaki potrafią ze swoimi niezbyt poważnymi piosenkami odstawić.
Ten koncert przypomniał zapewne co niektórym, że heavy metal to przede wszystkim dobra zabawa, niewyszukana rozrywka, która zwłaszcza polana ironicznym sosem potrafi wciąż brzmieć świeżo, spontanicznie i wprawić w doskonały wieczór. Wszystkie trzy zespoły dały z siebie tego wieczoru wszystko, ale zwłaszcza Shredlust i Nocny Kochanek zasługują moim zdaniem na wyróżnienie. Obie grupy mają na siebie nie tylko pomysł, ale także potrafią swoim graniem naprawdę zainteresować. Co zaś tyczy się Nueronspoilera naprawdę nie potrafię wskazać co zawiodło, a przecież nawet przy niedociągnięciach brzmieniowych czy nieco denerwującym w moim mniemaniu wokalu również nie można odmówić im luzu, balansowania na cienkiej granicy heavy metalowego kiczu i dobrej zabawy z reinterpretowania tego, co w latach 80 sprawiło, że heavy i thrash na stałe zapisał się w annałach muzyki rockowej. Na zakończenie dodam jeszcze obrazek z skmki, którą jechałem do Wrzeszcza na ów koncert i idealnie wpisującego się w klimaty w jakich obraca się Nocny Kochanek: obok mnie usiadło pulchne dziewczę, na oko dwadzieścia kilka lat, które tuliło się do wielkiego biało-fioletowego jednorożca…