Illusion Forewor

Grudzień okazał się być łaskawym miesiącem dla fanów Illusion. Zespół wydał nie tylko akustyczny album „Illusion 7”, ale też książkę „Illusion Forewor”. Tak jak w przypadku biografii Tomasza „Lipy” Lipnickiego o tytule „Jeżozwierz” sprzed trzech lat, także tym razem mamy do czynienia z wywiadem rzeką, który przeprowadził Przemysław Łucyan. Różnica taka, że oprócz lidera grupy, głównymi rozmówcami są też oczywiście pozostali członkowie kapeli.

„Illusion Forewor” zaczyna się od wywiadów z poszczególnymi muzykami Illusion, dopiero kolejne rozdziały to już rozmowa z całym zespołem z zachowaniem chronologicznego ciągu wydarzeń. Wszystko to przeplatane jest wspomnieniami ludzi, którzy byli lub nadal są blisko zespołu – fani, techniczni, menadżerki, wydawcy, realizatorzy. Sam tekst to jednak nie wszystko, bo książka zawiera sporo zdjęć dzięki czemu można lepiej zobrazować sobie to, o czym panowie opowiadają. A historia Illusion to bardzo ciekawa opowieść, pokazująca jak wyglądał muzyczny rynek w Polsce lat ’90 i jak to się stało, że kilku kolesi z Nowego Portu (plus jeden z Żabianki) stworzyło jedną z najważniejszych grup rockowych w Polsce. Zresztą Illusion to zespół wyjątkowy, bo po skrystalizowaniu się składu gra dokładnie w tym samy zestawie osobym, w którym zaczął na poważnie grać. Każdy z tej czwórki jest innym człowiekiem i każdy ma inną receptę na to, jak pomimo tylu lat dalej mieć ochotę działać muzycznie w niezmiennej konfiguracji. Wreszcie sporo jest o wyjątkowości Illusion pod kątem relacji z fanami. To zespół, który nigdy się nie oddzielał od słuchaczy, zawsze był blisko swoich miłośników, dla nich to całkowicie naturalna postawa. To też zespół, który nie zaprzepaścił swoich ideałów, był i jest szczery w swoim przekazie i nigdy nie poszedł na kompromisy artystyczne. Może i biznesowo nie wszystko się spinało, ale za to żadna wytwórnia nie miała wpływu na ich muzykę, a nawet na wybór singli wybieranych do promocji.

Przemysław Łucyan wykonał kawał dobrej roboty. Jako fan zespołu, ale też aktywny muzyk dobrze wiedział jak poprowadzić rozmowę z Illusion. Czuć, że panowie czują się przy nim swobodnie i rozwiązują im się języki. Sporo w tekście zabawnych odniesień, nawet delikatnego przekomarzania się, ale także wzruszeń. Szczególnie zapadł mi w pamięć fragment, w którym Jerry szczerze tłumaczy Jarkowi Śmiglowi dlaczego nie był w stanie zagrać w całości koncertu podczas reaktywacji w 2008 roku we Wrocławiu.

W kwestiach czysto technicznych, książka jest bardzo solidnie wydana. To twarda oprawa okładki i dobry papier, również skład graficzny jest na wysokim poziomie. Niestety nie jest to idealna pozycja pod kątem edytorskim. Pojawiły się błędy – a to w nazwisku jest „Pruchnicki” zamiast Próchnicki u perkusisty IMTM i Golden Life, zamiast Wejherowo mamy „Wejcherowo” albo „Łubianka”, a nie Ołowianka we fragmencie o koncercie w ramach Jarmarku św. Dominika. Zdarzają się też powtórzenia typu „były oczywiście bez regulacji ponieważ były to były po prostu zespawane ze sobą pręty” czy „żona sama pojechała z dzieckiem sama do Ełku”. Nie jest tego dużo jak na ponad 500 stron tekstu, ale kilka takich drobnostek wyłapałem.

„Illusion Forewor” to rzecz, od której ciężko się oderwać. Dla fana zespołu to lektura obowiązkowa, ale to przecież oczywiste. Każdy etap działalności zespołu jest opowiedziany w bardzo ciekawy sposób, także od tej technicznej strony, nie tylko z perspektywy efektu końcowego. Sporo też tutaj miejsca poświęcono prozie życia, muzycy grupy to żadne gwiazdy rocka z basenami i willami. „Illusion Forewor” kończy się na historii najnowszej, czyli procesie tworzenia płyty akustycznej „Illusion 7”. Koniec książki to jednak nie koniec Illusion, zespół planuje nagranie kolejnej, tym razem „ciężkiej” płyty. Ta historia cały czas jest otwarta i ma białe kartki do zapisania. Zespołowi jak i jego fanom życzę żeby miała jeszcze sporo stron!