Analkaida, Sweet Bitter & Sour (Gdańsk, Metro 18-03-2011)

Tym razem Kebab Fest był dla mnie pełen skrajności. Z grających zespołów jednego kompletnie nie znałem, a drugi widziałem wcześniej. Jeden grał łagodnie, drugi ostro. Jeden z każdym numerem podobał mi się coraz bardziej, a drugi z każdą minutą bladł w moich oczach.

Akurat gdy wszedłem do Metra swój koncert zaczęło Sweet Bitter & Sour. Muszę przyznać, że pierwszą moją myślą było – dajcie mi żyletkę, idę się pociąć. Oparte na gitarze akustycznej, zamulające i pretensjonalne typowo „studenckie” granie, do tego publiczność, która przytachała siedziska pod samą scenę. Nie napawało to optymizmem. Na szczęście zespół w końcu się rozkręcił i słuchało się miło. Jak sami przyznają, ich muzyka to „totalny mishmash” i muszę się z tym w pełni zgodzić. Najbardziej wpadły mi jednak w ucho bluesowe inspiracje, wychodzą w ich graniu często na pierwszy plan.

Po Sweet Bitter & Sour na scenie pojawiła się Analkaida. Zespół widziałem całkiem niedawno, również na Kebab Feście, więc wiedziałem czego się spodziewać. Set mieli podobny, jak nie ten sam co w grudniu, kilka numerów nawet kojarzyłem, szczególnie dzięki melodiom wokalu. Ciężkie rockowe granie, z mocnym i melodyjnym damskim głosem Agnieszki to ich znak rozpoznawczy. O tym że mają beznadziejną nazwę już pisałem w poprzedniej relacji, ale nie podobała mi się jeszcze jedna rzecz. Niestety tym razem zachowanie wokalistki było delikatnie mówiąc z dupy, uratowałoby ją pokazanie tejże czego z bólem serca muszę przyznać nie zrobiła. Z niesmakiem słuchałem narzekań na odsłuchy czy teksty w stylu „chciałabym już skończyć, ale niestety musimy grać dalej”. Jako słuchacz mam głęboko, w jelicie grubym wręcz problem z dogadaniem się z dźwiękowcem przed koncertem. Jak mawiał Kazimierz Górski – „gra się tak jak przeciwnik pozwala”, a nie kończąc na śpiewaniu do głośników tyłem do publiki. Tym bardziej szkoda, bo Agnieszka przynajmniej męską część widowni może kupić w 5 minut. W najbliższym czasie mają wreszcie wydać demówkę, której naprawdę z chęcią posłucham. Całe szczęście na studyjnych nagraniach mikrofon służy tylko do śpiewania piosenek.