Milczenie Owiec: koncerty są kropką nad „i”

Po jedenastu latach od debiutu, grupa Milczenie Owiec pod koniec lutego wydała drugi materiał zatytułowany „Niepokoje”. Dlaczego to tyle trwało? Jak się układa współpraca z nową wytwórnią? Jak widzą swoją przyszłość i kolejną płytę? Co z pobocznymi projektami? Na te i inne pytania w imieniu zespołu odpowiedziała wokalistka Ola Wysocka.

fot. Krystian Aszyk
fot. Krystian Aszyk

Mikołaj Wesołowski: W 2008 r. Milczenie Owiec zawiesiło działalność na dwa lata. W 2014 r. pojawił się nowy singiel „Bunt”, potem kolejne i dopiero teraz ukazał się nowy album „Niepokoje”. Dlaczego trwało to tak długo?

Ola Wysocka: Musimy wrócić pamięcią do lat 2005-2007. Po wydaniu pierwszej płyty zebraliśmy się i zaczęliśmy tworzyć materiał na drugi krążek. Mieliśmy skomponowanych 10 numerów, natomiast nasze relacje się popsuły. Pojawiła się inna wytwórnia, która była zainteresowana materiałem, ale w rezultacie nie udało się dogadać, wisiało w powietrzu coś negatywnego, daliśmy sobie czas na oddech i zawiesiliśmy działalność.

MW: Utwory na płycie „Niepokoje” to świeży materiał czy trafiły tu też piosenki z tamtego okresu po wydaniu debiutu?

OW: Mamy kilka kompozycji, które pochodzą z 2007 roku, ale trochę je przearanżowaliśmy. Po reaktywacji powstawały już nowe numery w innym stroju, w takim bardziej rockowym charakterze i trzeba było ujednolicić brzmienie. Z początkowego okresu jest między innymi numer „Niewiele”. Sporo działo się właściwie do samego końca pracy w studio. Trochę rzeczy wymyślaliśmy na ostatnią minutę. Prace nad materiałem przez ostatni rok nabrały rozpędu, zajęliśmy się szczegółami i ostatecznie zamknęliśmy kompozycje.

MW: Opowiedz o teledysku do „Degradacji”. Niesamowitym szczęściem trafiliście na śnieg tej zimy! Gdzie go kręciliście? Oglądając sceny plenerowe robi się zimno, szczególnie, że Ty i długowłosy aktor jesteście delikatnie mówiąc, dość lekko ubrani…

OW: Tak, załapaliśmy się na ostatnie dni śniegu. Kilka tygodni wcześniej rozpoczęliśmy akcję na PolakPotrafi.pl gdzie zbieraliśmy fundusze na realizację teledysku. Nagranie materiału na płytę wymagało nakładów finansowych i my podobnie jak większość innych kapel musieliśmy sami sobie organizować takie rzeczy. Stwierdziliśmy, że jeśli ludzie chcieliby zobaczyć nas w bardziej profesjonalnym „obrazku”, to fajnie jeśli by nam w tym trochę pomogli. W tym momencie nie mogliśmy sobie pozwolić na jakąś poważniejszą produkcję. Szczęśliwie uzbieraliśmy ponad 6 tys. złotych i mogliśmy przystąpić do realizacji projektu. W ramach akcji jednak dla wspierających była gwarantowana m.in. nasza nowa płyta i dużo innych gadżetów. Nie wychodziliśmy z założenia, że zbieramy kasę, a nie dajemy nic wartościowego od siebie. Musieliśmy szybko kręcić teledysk z racji tego, że premiera była zaplanowana na luty. Wszystkie sceny w plenerze nagrywaliśmy w Borach Tucholskich, natomiast sceny w hali powstały w fabryce ceramiki w Starym Gronowie, która ma wieloletnią historię. Znaleźliśmy bardzo klimatyczne miejsce, a właściciele bardzo przychylnie podeszli do tej inicjatywy. To też jest bardzo ważne żeby zarazić ludzi energią i żeby chcieli współpracować. Dostaliśmy od nich super lokalizację i wsparcie techniczne na miejscu. Projekt był realizowany w najbardziej hardcore’owych mrozach, które tej zimy panowały, jakieś -15 stopni i grubo ponad doba na nogach ;-)

MW: Na nowej płycie gościnnie można usłyszeć pierwszą wokalistkę Milczenia, Ewę Wentland. Skąd ten pomysł żeby zaprosić ją na płytę? Jak wam się układają stosunki z nią i innymi byłymi członkami zespołu?

OW: Tutaj się pochwalę. Nie mówię o wszystkich, bo jeszcze za świeża jest sprawa z Radkiem, który niespełna trzy lata temu opuścił zespół. Jak pewnie zauważyłeś, na koncercie obecny był pierwszy gitarzysta Milczenia Owiec, Marcin Gdaniec. Był też Tomek Cybula – basista. Nie zabrakło oczywiście Ewy, którą można usłyszeć na wszystkich singlach wydanych po 2014 roku, gdyż to ona odpowiada za drugie głosy na naszym nowym albumie. Prywatnie się przyjaźnimy i często spotykamy. W Ewie cały czas drzemie rock’n’rollowa energia, ma pazura i jeżeli nadarzy się sposobność, to bardzo chętnie z nią współpracuję. Przy okazji koncertu w Radiu Gdańsk, który odbył się 20 marca, Ewa pojawiła się w charakterze Gościa Specjalnego, obok Wojtka Hornego i Kamila „Hansa” Pietruszewskiego. Wykonaliśmy wspólnie piosenkę z nowego materiału, żeby nie wiązać się ze starymi dziejami. Ten etap już mamy za sobą, idziemy dalej. Parę lat temu Ewa zaśpiewała na naszym dziesięcioleciu, ale wtedy odgrzewaliśmy jeszcze „stare kotlety” ;-)

MW: Wasze utwory lecą w Antyradiu czy Rock Radiu, spoty promocyjne pojawiły się w Multikinie, zagraliście koncert na antenie Radia Gdańsk. Sporo się dzieje. Sami to ogarniacie, czy sporo pomaga w tym wytwórnia? Jak byście porównali współpracę z MJM Music w stosunku do firmy EMI, która wydała pierwszy album?

OW: Mamy bardzo dobry kontakt z naszą wytwórnią MJM Music PL, której właścicielem jest Andrzej Wojciechowski. Wcześniej znany był chociażby ze współpracy z Sony Music Polska. MJM na pewno idzie z duchem czasu, robią coś czego nie doświadczyliśmy wcześniej przy współpracy z dużą wytwórnią. Mamy dobre, regularne, również przyjacielskie relacje. Wszystkie aktywności są uzgadniane i wprowadzane w życie. Dużo rzeczy wychodzi z ich inicjatywy. Zresztą teraz co bardziej kumata wytwórnia to wie, że również w ich interesie jest dbałość o promocję. Żyjemy w takich czasach, że ludzie muszą wiedzieć, że coś się dzieje, a coraz ciężej jest się przebić informacyjnie. Sprawę na pewno ułatwia też Facebook, teraz wszystko jest bardziej klarowne i na wyciągnięcie ręki, wszystko można skonfrontować, doczytać, przekonać się do czegoś lub odrzucić. Jeśli chodzi o trasę koncertową, jest to nasza inicjatywa i w naszym interesie jest żeby zapewnić dobrą frekwencję w danym mieście, wspieramy się lokalnymi mediami, organizujemy występy z zaprzyjaźnionymi kapelami.

fot. Krzysztof Warzała
fot. Krzysztof Warzała

MW: Jesteś też wokalistką grupy Rocket Shots. Jak wygląda sytuacja tego zespołu? Odchodzi w odstawkę ze względu na wzmożoną działalność Milczenia Owiec, czy w niczym to nie przeszkadza?

OW: Od pięciu lat nie mieszkam już w Trójmieście. Staram się regularnie stawiać w naszej próbowni w Gdańsku. Milczenie Owiec jednak to odrębna historia, staram się nie łączyć tych dwóch zespołów. Mieszkając na co dzień w Chojnicach miałam ogromny głód muzyczny. Nie trzeba było wiele czasu, żeby z zaprzyjaźnionymi muzykami spłodzić nowy projekt, w ramach którego się również realizujemy i mamy możliwość bycia aktywnymi muzycznie. Próby raz na dwa tygodnie nie wystarczą, a wokal trzeba ćwiczyć i musi „działać” ;-). Rocket Shots mimo młodego stażu ma już nagrane dwie epki, ta ostatnia wyznaczyła nam kierunek, w którym chcemy podążać, czyli miks klimatów hard rockowych / stonerowych / metalowych ale z melodyjnym wokalem. Muzyka RS została zauważona i pozytywnie oceniona przez największy magazyn muzyczny w Niemczech -„Rock Hard”.

MW: To takie bardziej rock n rollowe granie…

OW: Taka była pierwsza epka. Graliśmy właściwie materiał, który został dużo wcześniej stworzony przez gitarzystę Tolasa. Druga jest już bardziej stonerowa, grunge’owa i w tym klimacie będziemy kontynuować. W zeszłym roku nagrywaliśmy epkę w Vintage Studio u Szymona Swobody, który kojarzony jest z zespołem Superhalo. To bardzo świadoma muzycznie Osoba, lubi brudne brzmienia i mamy podobne gusta muzyczne. Nie wyobrażam sobie innej osoby do nagrywania tego materiału, tym bardziej że Szymon dzieli się cennymi i trafionymi spostrzeżeniami, ma zmysł producencki.

MW: Czyli będzie jeszcze się działo?

OW: Tak, zespół nie zostanie uśmiercony – tym bardziej, że już się w to wkręciliśmy ;-)

MW: Na początku marca koncertem w Wydziale Remontowym rozpoczęliście wiosenną trasę, a co dalej? Jeszcze więcej koncertów czy może szykujecie też inne niespodzianki?

OW: Po nagraniu płyty trzeba nowy materiał przedstawić bezpośrednio ludziom. To jest najważniejsza sprawa. Można działać w „internetach””, można działać na próbowni, ale dopiero koncerty są kropką nad „i” i weryfikują rzeczywisty stan rzeczy. W tym momencie na tym się skupiamy. Mamy zaplanowanych ponad 20 koncertów w całym kraju w najbliższych tygodniach i miesiącach. Właściwie do lata jest sporo różnych miejsc, które chcemy odwiedzić. Natomiast myślę, że na jesień będziemy powoli się zamykać na próbowni i komponować materiał

Milczenie Owiec / fot. Wojciech Miklaszewski
Milczenie Owiec / fot. Wojciech Miklaszewski

MW: Obiecujecie, że na trzeci album nie trzeba będzie czekać kolejnych jedenastu lat?

OW: Te jedenaście lat nie było planowane, nie można zakładać takich rzeczy. Tak się po prostu ułożyły nasze życiowe sprawy. Podchodzimy do muzyki poważnie i nie chcemy odkładać takich spraw na później. Jak wspomniałam, pod koniec roku ruszą prace nad nowym materiałem, zresztą już popełniliśmy kilka nowych dźwięków i chcemy to rozwijać. Nie chcemy przerwy, chcemy po prostu robić to, co lubimy.

MW: Wiecie już w jakim kierunku pójdziecie?

OW: Rodzą nam się w głowach eksperymenty. Nie będzie oczywiście takiej sytuacji, że po trzeciej płycie nikt nie pozna zespołu, bo to byłoby trochę niepoważne. Kontynuujemy myśl, której jesteśmy wierni i nie będziemy jej zmieniać. Zresztą ludzie, którzy nam kibicują, wiedzą czego mniej więcej po nas można się spodziewać. Trzeba mieć świadomość tego, że czas upływa, my się zmieniamy, realia się zmieniają. Nasi słuchacze „starzeją” się razem z nami. Na pewno czymś zaskoczymy, nie będziemy stali w miejscu.